Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Jaki był 2017? Dziewczyna czy chłopiec?

Jutro kończy się rok. Zwykle nie robię podsumowań, planów na kolejny. Może miniony rok nie był jakiś wybitny, w zasadzie to ewidentnie dał nam w kość. Ostatecznie jednak przyniósł dobre wieści i nareszcie poczucie, że wygrywamy walkę, która momentami wydawała się być już przegrana. Dlaczego dał nam w dupę? Bo zaczął się wiadomością, że jedyne co nam może pomóc to in vitro, bo teoretycznie wszystkie pozostałe drogi medyczne zostały wyczerpane. Bo musieliśmy podjąć decyzje, czy iść drogą naprotechnologii- nie było to łatwe, bo po drodze pojawiało się milion pińcset jakichś dziwnych metod, na które nas ktoś namawiał- żadna nie podziałała. Bo okazało się, że to tanie też nie było. Bo dało nadzieję, która z każdym miesiącem się oddalała. Bo dookoła rodziło się dużo dzieci. Bo nikt już nie zadawał pytań, kiedy my. Wszyscy sobie chyba zdali sprawę, że my chyba nigdy. Bo zdecydowaliśmy się na remont starej chaty, który sprawił, że o mały włos nie powiedzieliśmy sobie "na razie&qu

4 miesiąc

Wczoraj byłam na badaniach prenatalnych, wcześniej wykonałam test Papp-a. Ostatnie 3 dni źle w nocy spałam. Teraz myślę, że mimo iż starałam się nie denerwować, to podświadomie miałam w sobie niepokój przed tymi badaniami. Przy okazji muszę Wam powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z wyboru lekarza. Jest bardzo kulturalnym, stonowanym człowiekiem, mówi dość cicho (mam chyba jakieś zboczenie, bo ja naprawde lubię jak ludzie mówią cicho- chyba przez to, że w pracy najczęściej dzieciaki krzyczą jak mówią) i mogę nawet powiedzieć, że jest szarmancki. To oczywiście nie mówi nic o tym jakim jest lekarzem, ale dla mnie kultura osobista jest również bardzo ważna. Swoją postawą sprawia, że ja również jestem spokojna i zrelaksowana. Poza tym, że jego gabinet jest urządzony bardzo gustownie ma jeden z najnowocześniejszych sprzętów na rynku medycznym, ciągle doposaża gabinet i jest jedynym lekarzem w mojej miejscowości i okolicy, który wykonuje badania prenatalne. Naprzeciw nowoczesnego fotela

Naprotechnologia- tak czy nie?

Do naprotechnologa trafiliśmy zupełnie przypadkiem, opisywałam tę historię tu . Podejrzewam, że pewnie gdyby nie ta znajoma, sami byśmy się nie zdecydowali na tę drogę. To był czas "dobrej" zmiany, właśnie skończył się program rządowy, do którego oczywiście nie zdążyliśmy się zakwalifikowac, nawet "głupie" inseminacje, które do tej pory mieliśmy na NFZ za darmo, stały się płatne chyba 500 zł.. A rząd wtedy trąbił, że naprotechnologia taka cudowna, ale w ogóle to najlpiej się pomodlić i pójść na pielgrzymkę do Częstochowy. Matko, jak sobie to przypomnę, to taka frustracja się we mnie wtedy zbierała i nadal się wzbiera.. W każdym razie zamknęły się dla nas drogi, na Polnej mieliśmy już wszystkie (w ich mniemaniu) badania i mówiły one, że jesteśmy zdrowi i nasza ostatnia deska ratunku to in vitro. In vitro, na które nie chcieliśmy się zdecydować, a dlaczego- pisałam tutaj . To był mniej więcej styczeń i zostaliśmy sami. Nie wiedzieliśmy co dalej. Po miesiącu odezwa

3 miesiąc

Dziś miałam kolejne badanie u ginekologa. Szczerze mówiąc szłam na nie z duszą na ramieniu. Niech się już ten pierwszy trymestr kończy, może trochę odetchnę. Mimo, że czuję się dobrze, nie mam żadnych sygnałów, że coś może być nie tak drżę przed każdym badaniem z troską czy wszystko będzie ok. Straszna jest niepłodność... Nie dość, że najpierw odziera nas z nadziei, to później czai się jeszcze gdzieś za plecami i z tyłu głowy siedzi jako myśl, że to zbyt piękne żeby było prawdziwe. Na szczęście ciąża nie daje mi się mocno we znaki. Poza zwiększoną przepustowością pęcherza i sennością nie mam innych objawów. No dobra, może jeszcze bolące piersi, ale raczej bez dramatu- zresztą ja nie mam czym szastać to i ból adekwatny ;) Czasami ten brak mdłości mnie niepokoi... Wydawało mi się, że to taki pewniak wśród objawów ciąży, który ma każda kobieta, której ciąża rozwija się prawidłowo. Na szczęście uspokoiły mnie moje koleżanki, które okazało się w większości tak jak ja nie miały tych objaw

Nowe wieści i nowe rozkminy

Jestem po kolejnej wizycie, tym razem u naprotechnolog. Mniej więcej co miesiąc chce mnie widzieć, ale ja myślę, że po kolejnej wizycie zrezygnuję z wizyt u niej. Jestem trochę rozbita, bo ginekolog powiedział mi, że on obstaje tylko przy acardzie, duphastonie, preparacie witaminowymi kwasie foliowym, natomiast napro upiera się jeszcze przy Neoparinie, dodatkowo Luteina, Encorton, metylowy foliowy. Z ostatniego, ciążowego badania wyszło mi podwyższone TSH- 3.5- niby w normie, gin mówi, żeby poczekać, a napro mówi że trzeba koniecznie Euthyrox, żeby nie było żadnych wad rozwojowych u dziecka.. Sama już nie wiem.. Zrezygnowałam od samego początku, jeszcze przed konsultacją z ginem, z jednego leku, bo w ulotce było napisane, żeby bezwzględnie nie używać w ciąży, chyba, że pilny przypadek. Po rozmowie z ginem zrezygnowałam z Luteiny. Encortonu brałam mniejszą dawkę, ale chyba też przestanę brać. Ona przepisała mi wsyztskie witaminy oddzielnie- witaminę B12, B6, C, D, ale ja kupiłam sobi

Odczarowany listopad

Na początku jestem Wam winna przeprosiny za tak długie milczenie. Poprzedni post był szczery- naprawdę miałam niemoc, minął niecały miesiąc od powrotu do pracy, nawał obowiązków i do tego remont przynoszący kolejne finansowe niespodzianki cały czas w toku.. Głowa pełna myśli, emocje buzowały więc odbijało się to oczywiście na moim mężu. Średnio się dogadywaliśmy. Był to też czas kiedy na około 1.5 tyg odstawiłam wszystkie leki. Nie wiedziałam co dalej z tym zrobić, ale na 25 września miałam kolejną wizytę u mojej lekarki więc pojechałam, choć raczej pozbawiona wszelkich nadziei. Kończyłam kolejny cykl. Pani doktor od kolejnego zmieniła mi całkowicie niemal mój zestaw, twierdząc, że to jej "zestaw hit", który działa na wszystkie i ma po nim pełno ciąż.  Ja sobie pomyślałam: "Tak, tak, ostatnio tez mi mówiła że teraz to już na pewno się uda, bla bla bla...". No ale należę do osób, które jak raz powiedzą A, to później się nie wycofują. Pojechałam do niej pod koniec

Jakoś tak..

Mam niemoc. We wszystkim. Odstawiłam wszystkie leki na chwilę obecną. Muszę teraz się skupić na naprawie czegoś, co czuję, że się sypie. Jesień to dla mnie zły okres. A ta przyszła zdecydowanie za szybko, nie przygotowałam się na nią. Już czekam na listopad, on zawsze "najmilej" mnie zaskakuje.

Monitoring

Wczoraj byłam u lekarza na monitoringu. Wprawdzie miałam się zgłosić w 12-13 dniu cyklu, ale przez długi weekend przesunęło się to na 15 dc. Okazało się, że bardzo dobrze zareagowałam na naltrexon i na lamettę, wczoraj moje endometrium były grubiutkie i tłuściutkie, a wynosiło niemal 12, a ciałko żółte ewidentnie wskazało na przebytą owulację :) Pani doktor była zaskoczona, że tak dobrze poszło. Na kolejny cykl zostajemy przy tych samych lekach w tych samych dawkach i zobaczymy. Lekarka na zakończenie wizyty powiedziała mi "Do zobaczenia w ciąży". Chciałabym móc ją trzymać za słowo...

Długi weekend

Obraz
Och jaki to był miły długi weekend.. Nie sądziłam, że aż tak miło spędzimy czas. Do Zakopanego jeździmy zwykle albo na Wielkanoc, albo na ferie- nigdy nie byłam w górach latem. Fakt, że jazda z mojej miejscowości tam trwa rawie 7 h z postojami nie zachęca do częstych odwiedzin, mimo wszystko to jest miejsce, która dla mnie jest magiczne, piękne i niepowtarzalne. Same góry od samego początku robią niesamowite wrażenie, choć na mnie równie ogromne wrażenie sprawia tradycja i folklor jaki tam można spotkać. Jeździmy zawsze w to samo miejsce. Mamy to szczęście, że nocujemy u prawdziwych górali, w domu wielopokoleniowym. Mieszka tam babcia, która ma 83 lata i mówi taką gwarą, że najchętniej siedzielibyśmy i słuchali jej całymi dniami. Jest Józek i Hanka- kochani, ciepli, radośni i otwarci ludzie, z którymi też często spędzamy czas na rozmowach. Jest niesforny Krzysiek i piękna Weronika- dzieci Józka i Hani. Cała rodzina tworzy ciepły dom w którym czujemy się jak u siebie. Mogę z czystym

Koniec wakacji tuż tuż..

Obraz
Nie mogę uwierzyć, że coraz bliżej końca wakacji.. Wiem, ludzie zwykle mają maks 2 tygodnie, a ja tu 1.5 miesiąca i narzekam, że już koniec... Ale przez kolejne 10 miesięcy, pomijając parę dni świątecznych, nie będę miała wolnego, więc jakoś chciałabym odwlec jeszcze w czasie zatrważająco szybko zbliżający się 1 września. Mimo, że nie wyjeżdżaliśmy na dłużej z powodu nowej pracy męża, udało nam się spędzić naprawdę miłe chwile. Byliśmy na weekendzie nad jeziorem, korzystaliśmy z ogródka czytając książki i spotykaliśmy się ze znajomymi imprezując bądź np jeżdżąc na rowerach. Nie mogę narzekać, naprawdę. Oto kilka migawek, może nie super jakości, ale odzwierciedlających mijające wakacje. Grill ze znajomymi Relaks w basenie Nie cierpię biegać, ale wycieczki rowerowe lubię :) Tu towarzystwo się podzieliło. Leżak, słońce i książki to moje wakacyjne miłości. Miłe wieczory ze znajomymi. Wycieczki rowerowe Wypad nad jezioro Tu zastała nas ulew

A dziś..

A dziś do repertuaru leków dodaję jeszcze Lamettę. Przyznam, że to pierwszy raz kiedy ją stosuję i powiem wam, że nieźle zwątpiłam po przeczytaniu ulotki. Lista skutków ubocznych jest długa, a te które występują jako "często" mnie przeraziły.. Pominę już fakt, że nic tam nie jest wspomniane na temat stosowania tych leków w leczeniu niepłodności. No ale cóż.. To nie pierwszy lek, w którym lista skutków jest dłuższa niż zastosowań, więc nie pozostaje mi nic innego jak je po prostu wziąć. Macie jakieś doświadczenia z Lamettą? Ja mam wziąć 3 tabletki naraz w 3 dniu cyklu.

Nowy cykl, nowe leki

Obraz
Od tego cyklu dostałam nowe leki. Kolejne już. Ciekawostką jest, że pani doktor ten lek zamawia i robią go tylko w jednej aptece w Poznaniu. Powiedziała mi, że koszt kupna jego to ok 300 euro i w Polsce trzeba go sprowadzać. Ile w tym prawdy- nie wiem. Dostałam go w papierowych aptecznych torebkach, więc ulotki niestety nie dołączono. Po wpisaniu jednego członu w google otworzyłam pierwszy link i aż się wystraszyłam. Ewidentnie ten lek wykorzystywany jest wyłącznie w terapii uzależnień od alkoholu i narkotyków. Obudziła się we mnie mocna wątpliwość w działanie mojej lekarki. Ale po chwili otrząsnęłam się i pomyślałam "Chwileczkę! Przecież on nie miał być tak łatwo dostępny w Polsce.." Wpisałam w google całą nazwę jaka jest napisana na opakowaniu. I wtedy zbyt wiele linków już nie wyskoczyło i większość po angielsku. Lekko odetchnęłam. Bo faktycznie w uzależnieniach stosuje się składnik tego leku, ale w dużych dawkach. Takich powyżej 5mg. Ja mam zapisaną dawkę 1mg. Na s

Kolejna wizyta u napro

Wczorajsza wizyta u lekarza nie wniosła niczego nowego, poza jakimiś nowymi lekami. W tym cyklu brałam Clostilbegyt i nie wiem co się zadziało, ale wczoraj moje endometrium pokazało 4mm w 7 dniu cyklu. Nigdy jeszcze nie było tak cienkie mam wrażenie.. Podłamała mnie ta wiadomość. Choć muszę przyznać, że pomimo zaufania jakim darzę lekarkę mam jedno zastrzeżenie. Wydaje mi się, że niezbyt dokładnie robi USG i nie jest w tym super wyspecjalizowana. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie, a trochę już tych USG miałam robionych. U niej w gabinecie zdecydowanie jest to najmniej komfortowe badanie. No ale wracając do tematu- ustaliła mi nowy zestaw leków na kolejny cykl. Choć szczerze mówiąc mam już dosyć łykania ciągle tych tabletek.. Nie wiem jak długo jeszcze będę do niej jeździć. Zobaczymy do końca wakacji jak się sprawy będą miały, wtedy minie mniej więcej pół roku leczenia i pewnie wówczas podejmiemy dalsze decyzje.

Zawrotne tempo

Mam wrażenie, że czas ostatnio przyspieszył o jakieś 200 km/h a my jedziemy w nim bez trzymanki. Ostatnio dużo się dzieje i prawie wszystko na wariackich papierach. Są to dobre zmiany, ale w ciągu ostatnich dwóch tygodni za dużo się dzieje. Zacznę może od tego, że dostaliśmy informację, że mieszkanie, w które wynajmowaliśmy zostanie w niedługim czasie sprzedane, w związku z tym- albo je kupujemy, albo się musimy wynieść. Tzn do czasu sprzedaży możemy mieszkać, ale zdecydowaliśmy, że nie będziemy czekać do tego czasu. Bo kupić go nie chcieliśmy. Ja dostałam, jeszcze za życia babci, kamienicę. Dostałam ją z moją mamą i siostrą, no ale to akurat mało ważne. Do tej pory wynajmowaliśmy tam wszystkie mieszkania, ale kiedy dowiedzieliśmy się o konieczności wyprowadzki, to zdecydowaliśmy, że koniec na razie tego tułania i idziemy tam. Mam już dość wyprowadzek, w ciągu ostatnich 4 lat trzy razy się przeprowadzaliśmy.. Mam nadzieję, że ta przeprowadzka będzie... przedostatnia :) Taki mam p

Kiedy weny brak..

Długo już nie pisałam i naprawdę chciałabym wysmyczyć jakiś konkretny post, ale z końcem roku szkolnego wena mnie opuściła. Czekam z utęsknieniem na wakacje, jak to każdy nauczyciel w czerwcu, odliczając każdą niemal godzinę :) No ale na szczęście to już za momencik. W naszych działaniach żadnego przełomu na razie nie ma, w dalszym ciągu biorę leki no i w sumie tak jak lekarka powiedziała, tak tez się nastawiłam- ten cykl raczej spisujemy na straty i działamy w kolejnym. Podziałało to na nas bardzo dobrze, bo jakiś taki luz w tym miesiącu w sprawach łóżkowych. Reżim niepłodnościowców w życiu seksualnym nie sprzyja w spontaniczności, nie ukrywajmy. A tu taki luźny miesiąc nieco nam pomógł :) Mimo, że cykl na straty spisany to w dalszym ciągu biorę leki. Miałam antybiotyk jeden, który już na szczęście skończyłam, bo fatalnie się po nim czułam. Do tego doszła luteina jeszcze. A od nowego cyklu clostillbegyt. Kolejna wizyta 11 lipca.

Dziwne metody walki z niepłodnością

Obraz
W poprzednim poście napisałam dlaczego jeszcze nie zdecydowaliśmy się na in vitro, a tymczasem mam w zanadrzu jeszcze jeden post a mianowicie- najbardziej absurdalne rzeczy na jakie się zdecydowaliśmy. Jak sobie przypomnę np. ten post  to aż mnie śmiech bierze :) Chyba trochę za bardzo wzięliśmy sobie do serca słowa Einsteina :) Niepłodność jest taką przebiegłą szkaradą, że cały czas wydaje Ci się, że w końcu się uda. Na początku oczywiście bardziej w to wierzysz i w każdym miesiącu masz wrażenie, że to już, że tym razem na pewno. W międzyczasie między badaniami, zabiegami itp. szukasz. Czytasz Internety, jakieś fora(błąd), blogi, rozmawiasz (lub nie) z innymi niepłodnymi, nowo poznanymi osobami. No i natrafiasz na kwiatki. No i teraz w zależności od tego w jakim stadium choroby jesteś albo się w to wkręcasz, albo odpuszczasz. W przypadku bioenergoterapeutki (nadal jestem w szoku, że dałam się na to namówić :) ) był to okres kiedy potrzebowałam czegoś nowego, czegoś co mi

Dlaczego jeszcze nie zdecydowaliśmy się na In vitro.

Obraz
Mogłabym w sumie wszystko zawrzeć w jednym zdaniu- bo nie mamy tyle wolnej gotówki. To jest główny powód, najgłówniejszy, choć pewnie jak będzie trzeba to i kasa się znajdzie. Ale dla mnie to jest kilkuwarstwowa sytuacja. Poza kwestiami finansowymi dochodzą moje rozkminy. Do czasu kiedy trafiliśmy do dr Laury Grześkowiak w Poznaniu- naprotechnolog, cały czas miałam wrażenie że coś omijamy. Do tej pory mieliśmy 4 inseminacje, do których miałam zrobione podstawowe badania. No może trochę więcej niż podstawowe, bo doszła jeszcze laparoskopia, która jak się później okazało pokazała, że w zasadzie wszystko jest w porządku. Moje wszystkie badania wychodziły wzorowo. Cytologia gr I, owulacja w każdym prawdopodobnie cyklu (miałam sprawdzaną w trzech z rzędu, a później za każdym razem kiedy badano mnie to była) w 13-14 dniu, pęcherzyki ładne- wzrastały do 23-25 mm, endometrium 8-9. Hormony niemal idealne, tarczyca idealna, wszystkie wyniki najczęściej w środkowym zakresie. No więc

Majowo

Obraz
Ostatnio mało mnie tu.. U mnie w pracy maj i czerwiec to gorący okres. Ciągle albo jakiś konkurs, albo jakieś występy, festyn, szkolenia. Na dodatek kończę właśnie stopień awansu zawodowego co wiążę się z papierami. W czerwcu wyglądam jak ta sowa z obrazka. Na szczęście ostatnio pogoda stała się łaskawsza i nie dość, że wyszło słońce, to i zrobiło się cieplej. Uwielbiam maj, kiedy pachnie bez, konwalie, wszystko kwitnie, trawa jest soczyście zielona i tak cudownie wilgotna gdy chodzi się po niej boso. Dzięki temu, że wyszło słońce moja energia wzrosła i humor się poprawił. W zeszły weekend byliśmy w Katowicach w Spodku, na meczu Polska- Iran w piłkę siatkową, połączone z pożegnaniem Krzysztofa Ignaczaka. My świętowaliśmy jeszcze jedną okazję- nasz przyjaciel miał swój debiut w reprezentacji Polski więc duma nas rozpierała :) Mimo, że w swoim życiu obejrzałam setki meczów siatkówki z racji zawodu mojego męża, te reprezentacyjne mają niesamowity, niepowtarzalny klimat. Ciarki ch

Chwile zwątpienia przychodzą do mnie ukradkiem.

Półtora miesiąca temu pojechaliśmy do naprotechnologa. Byłam mocno podjarana, tyle badań, tyle wyników, nowe nadzieje się we mnie obudziły.  Dwa okresy później mój zapał opadł. Co prawda jak na razie był tylko jeden pełny cykl leczenia, zaczęliśmy od wizyty w II połowie cyklu, więc on był raczej z góry stracony.  No ale kolejny cykl był pełen nadziei, która opadła, gdy w II połowie pojawiła się infekcja. Mimo, że pani doktor powiedziała, że to znak że w takim razie leczenie będzie trwać dalej, miałam nadzieję, że tego okresu nie będzie.  Ale skurczybyk się pojawił :(  Czytam blogi dziewczyn, które zakończyły proces leczenia i mimo, że zakończyły bezowocnie i podjęły decyzję o adopcji (na którą na pewno my nie jesteśmy jeszcze gotowi i nie wiem czy kiedykolwiek będziemy) to czuję pewnego rodzaju zazdrość. Zazdroszczę im tego poczucia wolności, uwolnienia się od comiesięcznych rozczarowań, oczekiwań i codziennej walki z samą sobą.  Ja, pomimo że radze sobie w moim mniemani

Przemoknięte serca miast...

Obraz
Przez tę pogodę można oszaleć. Za chwilę połowa maja, a my okutani w kurtki, swetry i grube skarpety, bo wieczory są po prostu zimne. Nie chłodne, jak to bywa w maju. One są zimne :( Gdzie jest ta upragniona wiosna, na którą wszyscy czekamy?  Deszcze w maju bywają, zgodzę się, ale nie kurcze przy 5 stopniach... to jest jakaś anomalia. Już nie wspomnę o tym, że słońca nie widać i energii przez to brak. Jestem wkurzona na tę aurę! Naprawdę wkurzona. Zwykle staram się nie przejmować tym, na co nie mam wpływu, ale no w tym przypadku nie mogę się opanować. Znowu mi się wkręca jakiś dół, bo ile można siedzieć z herbatką pod kocem?! Nic mnie nie zmotywuje do wyjścia z domu, bo jestem zmarzluchem i już. Będę siedzieć pod kocem, dopóki się nie ociepli.

Miesiąc brania leków

Obraz
Leki bierzemy już nieco ponad miesiąc. Czy widzę jakieś efekty? Raczej nie. No może paznokcie i włosy mam odrobinę mocniejsze- to zapewne wpływ witamin. Jeśli chodzi o cukier to nie widzę efektów, choć jak teraz się nad tym zastanawiam to chyba mniej śpię popołudniu. W zasadzie... to chyba w ostatnim miesiącu nie spałam ani razu po południu. To jest duża różnica. Chyba jednak METFORMAX ma w tym swój udział. Prolaktyny raczej gołym okiem nie zauważę, pewnie będę musiała niedługo powtórzyć badanie. Jeśli chodzi o bakterie z posiewu- chyba też jest poprawa. Choć ostatnio miałam infekcję, co zaniepokoiło moją panią doktor, bo uznała, że w takim razie nie jesteśmy jeszcze wyleczeni i gdzieś znajduje się ognisko zapalne. Muszę wam też powiedzieć, że jestem z tą lekarką w stałym kontakcie mailowym i ostatnio aż się roześmiałam, bo jak już wcześniej wspominałam- pani doktor jest nieco ekscentryczna i wali bez ogródek. Otwieram maila a tam: "Dzień dobry, czy komfort w pochwie pop

Ginekologowy zawód

Obraz
Do tej pory w mojej miejscowości chodziłam do jednego z lepszych ginekologów w mieście. Byłam nim zafascynowana, gabinet wyposażony luksusowo, we wszystkie najnowocześniejsze sprzęty. Człowiek o wybitnej kulturze. W gabinecie podczas badania każda kobieta dostawała jednorazowe kapcie oraz spódniczkę. Wizyta prywatna kosztuje 150 zł. Nie dużo i nie mało. Powiedziałabym, że jak na prywatny gabinet przeciętnie. Mój mąż zawsze mnie pytał dlaczego jestem taka radosna, jak od niego wychodzę :) A on po prostu sprawiał, że badanie, które z reguły jest dość krępujące wcale takie nie było. To on skierował mnie do Poznania, do Poradni Niepłodności, z której trafiłam do prywatnego gabinetu mojej poprzedniej poznaniowej lekarki. Pierwsza lampka alarmowa zapaliła mi się, gdy trafiłam do niego w styczniu z drobną infekcją. Nie chciałam jechać specjalnie z czymś błahym do Poznania, więc udałam się do niego. Przy okazji pokazałam mu moją teczkę z dotychczasowym przebiegiem leczenia. I wtedy odc

Nerwobóle

Obraz
Znowu bolą mnie barki. Jakiś miesiąc temu tak mnie spięło, że nie mogłam podnieść rąk, ból uniemożliwiał mi zdjęcie bluzki itp. Poszłam na cykl 3 masaży i puściło, choć przy pierwszym masażu to myślałam że zniosę jajko, tak bolało. Od środy czuję, że znowu jestem spięta a wczoraj ból rozkręcił się na nowo. Myślę, że przyczyna tkwi w stresie. Pracuję w przedszkolu i znowu zaczyna się taki gorący okres, że papier pogania papier, wszyscy chodzą jacyś pobudzeni. Na dodatek jestem czymś w stylu prawej ręki pani dyrektor, więc angażuje mnie do przygotowywania różnych dokumentów. Nie muszę chyba dodawać, że jak to w państwówce- robię to w ramach wolontariatu. W każdym przedszkolu są woźne oddziałowe. Są to panie, które nakrywają do posiłków, rozdają dzieciom posiłki, pomagają nauczycielce, czy dbają o porządek w sali. U nas- choć jak mniemam- nie tylko u nas, są one specyficzne i zajmują się wszystkim dookoła, a dopiero na końcu swoją pracą. We mnie nie haczą, bo boją się że jestem za

Kolejna wizyta u naprotechnologa

Obraz
Dziś byliśmy na drugiej wizycie u naszej nowej pani doktor naprotechnolog. Dziś była szybka, bo większość spraw omówiliśmy na poprzedniej wizycie. Mąż dostał skierowanie na RTG zatok, bo w wywiadzie powiedział, że czuje jak mu ropa spływa po tylnej ścianie gardła. Wcześniej wysłała do do laryngologa i na zdjęcie panoramiczne zębów, żeby wykluczyć wszelkie ogniska zapalne. Ani jedno ani drugie ognisk nie potwierdziło, ale lekarka drąży ten temat i teraz RTG zatok kazała zrobić. Trzeba przyznać, że widać konsekwencję w działaniu. Dziś mam 13 dzień cyklu i pęcherzyk mam już zmierzający ku pęknięciu i lekarka przykazała mężowi dziś wziąć koniecznie ACC600. Podobno sprzyja produkcji i jakości nasienia. Poza tym zestaw z poprzedniej wizyty. Mi zwiększa dawkę encortonu, w ciągu tygodnia najpierw po 0,5, następnie 3 dni 1,5, a na końcu 1, aż do okresu (o ile będzie). Dodatkowo cały zestaw z poprzedniej wizyty. Powiedziała, że wcześniej była lajtowa dawka, a teraz działam z grubej rury.

Promocja w Rossmanie

Obraz
Zwykle unikam wszelkich promocji w marketach. Raz jeden złamałam tę zasadę i wybrałam się po leżaki do netto. Wzięłam dwa leżaki, idę do kasy, a baba na mnie wskakuje i mi wyrywa jeden mówiąc, że po jednym tylko można. Jako że słynę z szybkiej, dostosowanej do poziomu ataku, riposty powiedziałam, że dziwne że w kolejce po leżaki się wykłóca, w kolejce po rozum nie wzięła ani jednego, więc ma spadać. Od tego przykrego epizodu nie łamię tej zasady. Z jednym małym wyjątkiem. Promocje w Rossmanie :) Myślę, że żadna kobieta nie może przepuścić takiej okazji, wszak wiadomo, że kosmetyki tanie nie są, a -49% to jednak duży rabat. Poszłam zdecydowana na konkretne produkty, znając kolorystykę, ale niestety nie udało mi się już upolować wszytskiego. raz- były naprawdę tłumy i nie było już wielu produktów, a dwa- naprawdę nie miałam ochoty się przepychać między paniami z dwoma wózkami z niemowlakami (sic!), a paniami, które pół godziny zastanawiały się, który odcień podkładu, lub szminki wybrać.

Biegnący czas

Obraz
Nie mogę uwierzyć jak ten czas szybko płynie. Dopiero witaliśmy Nowy Rok, a tu już święta. Ani się nie obejrzymy, a za chwilę będzie majówka. Nie mogę też uwierzyć w to, jak niepłodność zmieniła mnie i moje podejście do sprawy. Przyszedł kolejny okres, ale od jakiegoś czasu nie sprawia on mi już psychicznego bólu. Na ten nawet się ucieszyłam, bo poprzedni mi się spóźnił. Jak już ma przychodzić, to niech przychodzi punktualnie. Wiedziałam, ze ten okres będzie, bo u lekarki byliśmy po dniach płodnych i mimo, że było ciałko żółte- co oznaczało, ze owulacja była, to pani skutecznie rozwiała interpretacją naszych badań cień nadziei, że może nie przyjdzie.  Poprzedni miesiąc dał mi pewną energię. Chodzi mi o ten czas od wizyty u lekarza. Mam poczucie, ze działamy. Idą święta, a jak już wspominałam w którymś z poprzednich postów- pakujemy się całą rodziną i kolejny rok z rzędu wyjeżdżamy. Cieszę się bardzo, bo jesteśmy bardzo zżyci z moją rodziną, jest okazja, żeby wyjechać, odpocząć

Dietetyczna przekąska

Obraz
Zdradzę wam dziś przepis na dietetyczna przekąskę. Okryłam ją całkiem niedawno i muszę przyznać, że dla mnie okazała się strzałem w dziesiątkę. Uprzedzam tylko, że jest to przepis dla fanów ciecierzycy. Choć może znajdzie się ktoś, kto nie lubi, a pod tą postacią przypadnie mu do gustu. Ja ograniczam spożycie mięsa. Nie jestem wegetarianką, ale ogólnie nie czuję potrzeby jedzenia mięsa. Zdarza mi się zjeść, nie powiem że nie :) Ale generalnie nie potrzebuję go w swoim codziennym jadłospisie. Mój mąż z kolei ma zupełnie inaczej, choć czasem nakłaniam go do spożywania bezmięsnych dań. Mięso mocno zakwasza organizm i ograniczenie jego spożycia wpływa dobrze na organizm. Cieciorka ma dużo białka, więc jest godnym zamiennikiem. Jestem też takim dziwnym przypadkiem, że bardziej od słodkich przekąsek preferuję słone. Jeśli miałabym do wyboru czekoladę albo orzeszki to wybrałabym orzeszki. No więc podaję wam przepis: namaczamy ciecierzycę (najlepiej wieczorem wstawić i całą noc na

Wiosna, ach to ty :)

Obraz
Jak czas potrafi zmienić wszystko :) Niedawno napisałam post o tym samym tytule , ale wydźwięk miał raczej mało pozytywny. Dziś mogę napisac, że jest tak pięknie na dworze, że aż chce się żyć :) Zaczyna się ulubiony dla mnie czas, czas balerinek/tenisówek/szpilek/sandałków, cienkich bluzek, kolorowych pastelowych spodni, ale przede wszystkim powietrza pełnego zapachów :) Pachnie świeża trawa, pachną kwitnące nieśmiało kwiaty i drzewa, wiśnie, brzoskwinie i  chyba jabłonie obsypało kwiatami :) Słońce w ostatnich dniach łaskotało po twarzy, ptaki śpiewają od samego rana... Pięknie jest :) Nie tylko pogoda w ostatni weekend mnie pozytywnie nastroiła. Zrobiłam sobie wypad do Poznania, w którym studiowałam i mieszkałam przez 5 lat. Przyleciała moja przyjaciółka z Norwegii, spotkałyśmy się z dziewczynami ze studiów i przemiło spędziłyśmy czas na pogaduchach :) Ale czas i tu dał się we znaki, bo dawniej poniósłby nas niezły melanż, a tym razem postawiłyśmy na drinowanie z plotkowaniem. Alb

Wizyta u naprotechnologa

Obraz
Byłam dziś u lekarza- naprotechnologa i słuchajcie...oniemiałam. Kopara mi opadła, a oczy miałam chyba jak 5 zł.. Do tej pory tak jak już wspomniałam w którymś w wpisów, kojarzyło mi się że naprotechnologia= kalendarzyk, wszystko po bożemu i te sprawy. Nic bardziej mylnego... Opowiem Wam od początku. Zajechaliśmy na godzinę 13.00 do Poznania. Przyjęła nas przemiła pani doktor, nieco ekscentryczna, ale nie przeszkadzało to w ogólnym odbiorze. Najpierw poprosiła, byśmy powiedzieli o wszytskim co nam się do tej pory w życiu (przede wszystkim) zdrowotnym wydarzyło. Zrobiła baaaardzo obszerny wywiad. Bardzo. Pytała o wszystko. Następnie poprosiłą nas o wyniki i przekładając kolejno robiłą notatki. Gdy przejrzała moje wyniki już wiedziała co powoduje nasza niepłodność z mojej strony. Po zapoznaniu się z męża wynikami- doskonale wiedziała co leży po jego stronie. Powiedziała, że dziwi się że do tej pory nikt nie zlecił nam szczegółowych badań. Jeśli się nie wyleczymy nie mielibyśmy najm