Zawrotne tempo

Mam wrażenie, że czas ostatnio przyspieszył o jakieś 200 km/h a my jedziemy w nim bez trzymanki.
Ostatnio dużo się dzieje i prawie wszystko na wariackich papierach.
Są to dobre zmiany, ale w ciągu ostatnich dwóch tygodni za dużo się dzieje.

Zacznę może od tego, że dostaliśmy informację, że mieszkanie, w które wynajmowaliśmy zostanie w niedługim czasie sprzedane, w związku z tym- albo je kupujemy, albo się musimy wynieść. Tzn do czasu sprzedaży możemy mieszkać, ale zdecydowaliśmy, że nie będziemy czekać do tego czasu. Bo kupić go nie chcieliśmy.

Ja dostałam, jeszcze za życia babci, kamienicę. Dostałam ją z moją mamą i siostrą, no ale to akurat mało ważne. Do tej pory wynajmowaliśmy tam wszystkie mieszkania, ale kiedy dowiedzieliśmy się o konieczności wyprowadzki, to zdecydowaliśmy, że koniec na razie tego tułania i idziemy tam. Mam już dość wyprowadzek, w ciągu ostatnich 4 lat trzy razy się przeprowadzaliśmy.. Mam nadzieję, że ta przeprowadzka będzie... przedostatnia :) Taki mam plan.

W czym problem? Ano w tym, że tam trzeba zrobić gruntowny remont. Zgadnijcie jak się mają sprawy z fachowcami, kiedy człowiek obudzi się w czerwcu, że chciałby w lipcu- miesiącu szczytowym w branży remontowej- zrobić sobie gruntowny remont... No. Właśnie. Więc chwilowo tkwimy z pustym mieszkaniem, które czeka na fachowca.

A my skorzystaliśmy z zaproszenia mojej siostry, która mieszka w domu i tydzień temu z 1/4 naszego majdanu zamieszkujemy u niej. 3/4 pojechało już na miejsce docelowe, czekając na strychu aż się skończy remont, który nastąpi nie wiadomo kiedy.

To jedno. Drugie- mój mąż zmienił pracę. Z tego akurat się cieszę, nawet bardzo bo wreszcie będzie już na miejscu. Dodatkowo praca okazało się super posadą i mąż niesamowicie się cieszy. Naprawdę kamień spadł mi trochę z serca, że okazało się wszystko dobrze i widzę jego radość. Minus- możemy zapomnieć na razie o urlopie. Ale myślimy, że po prostu skorzystamy z weekendowych wypadów i tyle.

Do tego wszystkiego w najbliższy czwartek mam ważny egzamin w pracy, na nauczyciela mianowanego. Egzamin odbywa się przed wszystkimi moimi szefami- dyrektorem, burmistrzem i przedstawicielami z kuratorium, więc lipa byłaby się zbłaźnić. No więc się staram porządnie przygotować, ale powiedzcie mi proszę kto o zdrowych zmysłach sobie przed ważnym egzaminem funduje przeprowadzkę?
Jedyny plus, że wakacje się zaczęły, my już po przeprowadzce więc teraz na spokojnie się mogę przygotować. Choć może nie tak na spokojnie, bo ogrom materiału mnie przeraża.

Do tego ostatnio mi się okres spóźnił prawie tydzień, ale to chyba wszystko z tego powodu, że coś mi się popieprzyło z braniem leków. No i doszedł element stresu. Wszystko przez to, że w mojej rozpisce nie doczytałam, że luteinę mam odstawić w 28 dniu cyklu. A ja sobie ją brałam jak duphaston, czekając aż okres przyjdzie, żeby odstawić :) No i przez to mi się okres przesunął. Ale jakoś nauczona już pokory nie wkręcałam sobie ciąży, test zrobiłam w piątek przed imprezą- żeby z czystym sumieniem napić się alkoholu. Wyszedł negatywny, więc jakby mimo że okres przyszedł dopiero w środę, wiedziałam, że w ciąży nie jestem. Niestety.

Do tego jeszcze w zeszłym tygodniu złapał mnie jakiś wirus, 38.5 st C gorączki plus rozwolnienie.. I tak dwa dni. No, ale jak to mój mąż stwierdził- od (przepraszam za wyrażenie) srania jeszcze nikt chyba nie umarł ☺

Komentarze

  1. Powodzenia na egzaminie! I oczywiscie zazdroszcze wakacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Egzamin mam 13tego o 13tej :) Musi pójść dobrze, tak sobie wizualizuję :)

      Usuń
  2. Wróciłam właśnie z urlopu i nadrabiam zaległości. Na trzymanie kciuków za egzamin już za późno.

    Dobrze, że dużo się dzieje dobrego. Łatwiej wtedy znieść zawrotne tempo. :)
    Twój mąż się myli - bardzo wiele chorób zabija masywną biegunką i odwodnieniem.

    Dziwi mnie, że Duphaston masz brać aż do okresu, bo to jest luteina i zawsze bierze się go przez określoną ilość dni, przeważnie 15-25 dc, i okres przychodzi po odstawieniu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.