Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2019

Pierwsza poważna choroba

Sezon chorobowy w pełni. Wokół gdzie się nie słyszy, wszyscy chorzy. Przychodnie pełne. I nas niestety nie ominęło i to w najgorszej postaci. Zaczęło się niewinnie, od pokasływania. W nocy pojawiła się gorączka i katar lecący ciurkiem. Wizyta u lekarza i bez dwóch zdań antybiotyk. Na szczęście oskrzela czyste. Ale mija jeden, drugi, trzeci dzień, bez poprawy, a temperatura nadal, w nocy nawet 39 st. W środę, 3 dnia postanowiłam pójść kolejny raz do lekarza, bo ta temperatura nie dawała mi spokoju. Po antybiotyku nie powinna już być taka wysoka, a już na pewno nie trzeciego dnia. Pani doktor mocno się zdziwiła, gdy nas znowu zobaczyła. Na szczęście wzięła na poważnie moje podejrzenia i już na początku powiedziała, że faktycznie już na pierwszy rzut oka Jagoda jej nie nie podoba, a już ta temperatura mocno niepokojąca. Osłuchała ją i okazało się, że pojawiły się zmiany osłuchowe. Nie powiedziała konkretnie gdzie i co to znaczy a ja w tym stresie nie dopytałam. Decyzja- zmiana antybiotyk

Wizyta w szpitalu

W piątek zgłosiłam się do szpitala na ten zabieg łyżeczkowania. Na izbie przyjęć mnie przyjęli, założyli wenflon (ała) i zaprosili do sali w oczekiwaniu na badanie. Zawsze mnie bawi strój szpitalny- koszula, szlafrok, skarpetki i klapki, bo ja nigdy, ale to nigdy tak nie chodzę ubrana :) Na badaniu ordynator zapytał mnie o wskazanie, więc powiedziałam, że doktor wpisał resztki po porodzie, choć to nie wiadomo co jest. Więc na wstępie dostałam już odpowiedź, że jakie resztki po siedmiu miesiącach i że macica zdążyła się już dawno oczyścić. Zresztą przy tym zazwyczaj są plamienia i bóle, a ja ani jednego ani drugiego nie mam. Więc zabieg jest bezpodstawny. Ale zlecono mi jeszcze USG (bo ordynator swoją diagnozę wydał po badaniu palpacyjnym). Na USG pani doktor, bardzo uprzejma i rzeczowa, wyjaśniła mi, że widzi o co doktorowi chodziło i że to prawdopodobnie nie są resztki po porodzie, to wygląda na jakieś zwapnienie. I że jeśli się upieram i doktor naciskał, żeby zabieg zrobić, to on

Spokój

Wiecie co? Zdaję sobie sprawę, że przede mną jeszcze wiele, wiele wyzwań, trudnych chwil i decyzji. Ale muszę Wam napisać, że czuję spokój. Jak przypomnę sobie początki rodzicielstwa.. Myślę, że część tego co się działo w pierwszym miesiącu życia Jagody wyparłam. Jak wrócę myślami do tego czasu... Mam obraz siebie jako histeryczki przerażonej nową sytuacją. Na pewno przytłoczyła mnie totalna zmiana życia, której nie jesteś sobie w stanie wyobrazić przed narodzinami/adopcją dziecka. Czasem, gdy jeszcze nie mieliśmy Jagody, kiedy ktoś mi opowiadał jaka to zmiana, myślałam, że ale wyolbrzymiają. Jaka tam zmiana, po prostu nowy członek rodziny i już. Matko, jaka ja byłam naiwna :) Kiedy pojawiła się Jagoda czułam jakiś wewnętrzny żal, że nikt mnie nie uprzedził, że początek będzie aż tak ciężki, przede wszystkim ze względu na szalejące hormony. A może uprzedzał, a do mnie to nie docierało? Karmienie piersią.. No to było coś, w czym totalnie się nie odnalazłam. Ostatnio rozmawiałam z moj