Wizyta u naprotechnologa

Byłam dziś u lekarza- naprotechnologa i słuchajcie...oniemiałam. Kopara mi opadła, a oczy miałam chyba jak 5 zł.. Do tej pory tak jak już wspomniałam w którymś w wpisów, kojarzyło mi się że naprotechnologia= kalendarzyk, wszystko po bożemu i te sprawy. Nic bardziej mylnego... Opowiem Wam od początku. Zajechaliśmy na godzinę 13.00 do Poznania. Przyjęła nas przemiła pani doktor, nieco ekscentryczna, ale nie przeszkadzało to w ogólnym odbiorze. Najpierw poprosiła, byśmy powiedzieli o wszytskim co nam się do tej pory w życiu (przede wszystkim) zdrowotnym wydarzyło. Zrobiła baaaardzo obszerny wywiad. Bardzo. Pytała o wszystko. Następnie poprosiłą nas o wyniki i przekładając kolejno robiłą notatki. Gdy przejrzała moje wyniki już wiedziała co powoduje nasza niepłodność z mojej strony. Po zapoznaniu się z męża wynikami- doskonale wiedziała co leży po jego stronie. Powiedziała, że dziwi się że do tej pory nikt nie zlecił nam szczegółowych badań. Jeśli się nie wyleczymy nie mielibyśmy najm...