Wizyta u endokrynologa i niespodziewany zwrot akcji.


Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet, babeczki kochane :) 

Co u mnie?
Byłam na wizycie u endokrynologa. Miałam umówione dwie, u dwóch różnych lekarzy, ale ostatecznie wybrałam się do jednego. Miałam porównać diagnozy, jednak pierwsza okazała się na tyle uspokajająca, że postanowiłam już nie szaleć i zostać przy jednym lekarzu. Na wizycie u tego drugiego zależało mi bardziej dlatego, że to był endokrynolog- ginekolog i myślałam, że może rzuci inne spojrzenie na moją chorobę.  Jednak pierwsza pani doktor, która nawiasem mówiąc okazała się bardzo miłą i ciepłą kobietą, na moje pytanie czy to może mieć jakikolwiek wpływ na naszą niepłodność odpowiedziała że absolutnie nie, dlatego zrezygnowałam. Faktycznie, zrobiłam sobie badanie hormonów tarczycy i wyniki wyszły mi idealnie- nic tylko się cieszyć. I to oznacza, że nie jest to choroba tarczycy, tylko po prostu taka przypadłość. Pierwsze USG wykazało 3 torbiele, a 1.5 tyg później, gdyby nie to, że miałam ze sobą zdjęcia z USG, to doktor by nie uwierzyła, bo okazało się, że z trzech został jeden. Pozostałe się wchłonęły. W maju mam się pojawić na wizycie kontrolnej, jeśli torbiel nie zginie to zrobimy biopsję, ale bardzo możliwe, że również się wchłonie.

Wiecie, że bardzo dużo osób- przeważnie kobiet- ma na tarczycy różnego rodzaju guzki i nawet o tym nie wie? Ja się dowiedziałam :)

Ale, ale! Tarczyca została w cieniu nieoczekiwanego zbiegu okoliczności!

Pwnego razu w poczekalni na oddziale Niepłodności i Endokrynologii Rozrodu poznałam dziewczynę. Poznałam tam nie jedną dziewczynę, w końcu 4 inseminacje i 1 laparoskopia sprawiły, że trochę czasu tam spędziłam, a uwierzcie mi, kolejki tam były niemałe. Okazało się, że ta dziewczyna jest z moich okolic i leczy się u tej samej lekarki. Później spotkałyśmy się jeszcze raz w poczekalni u mojej pani doktor. No i jakoś zapomniałam o jej istnieniu. 

Aż nagle w zeszłym tygodniu widzę wiadomość od niej na facebook'u.  Pytała czy się udało. Opowiedziałam jej, że nie i że na razie spasowaliśmy i pewnie wkrótce podejmiemy decyzję o in vitro, choć na razie omijamy ten temat. Ona ma podobną historię do naszej, z tym, ze starają się o rok dłużej. Okazało się, że do niej też odezwała się dziewczyna, którą poznała w poczekalni i opowiedziała jej, że udała się do naprotechnologa i po 3 miesiącach udało się i zaszła w ciążę. Moja koleżanka w listopadzie podjęła decyzję, że odwiedzi tego lekarza i wiecie co się okazało? Że po miesiącu działań zaszła w ciążę. Mówiła mi, że myślała, że spadnie z krzesła jak zobaczyła dwie kreski na teście, a później wysoką betę. Myślała, że to jakieś żarty. 

Do momenty tej rozmowy mój stosunek do naprotechnologii był mocno pejoratywny. Byłam zła na nasz rząd, że zabrali nam program in vitro i cisnęli na tę naprotechnologię a ja w tym całym zacietrzewieniu zamknęłam się na to zupełnie myśląc, że to metoda dla katopatoli oparta jedynie na kalendarzyku. 

Wcześniej znajomi mi opowiadali o przypadkach w najbliższym otoczeniu osób, które z pozytywnym skutkiem skorzystały z napro, ale jakoś nie chciało mi się wierzyć. 

Niemniej jednak zdecydowaliśmy, że może spróbujemy tego- wszak ok 1500 zł a 12000 jest ogromną różnicą. Na te 1500 zł składają się głównie koszty badań, o których wam za chwilę opowiem.

Zadzwoniłam do asystentki doktor Laury Grześkowiak, aby umówić się na wizytę. Termin dostaliśmy na koniec marca (prywatnie). Pani poprosiła, abym na maila przesłała jej wszelkie wyniki badań jakie do tej pory robiliśmy z mężem, nawet takie, które wydają mi się nieznaczące. Wszystko wszystko z naszego życia. Mało tego- poprosiła od nas opis charakteru naszej pracy oraz opis wszystkich naszych chorób jakie przeszliśmy do tej pory, naszych rodziców, naszego rodzeństwa oraz dziadków z każdej strony. 

Na tej podstawie dostaliśmy maila zwrotnego z wykazem badań, jakie mamy jeszcze zrobić na kolejną wizytę, I tu dostałam oczu jak pięć złotych. Bo moje badania, jak to badani kobiety niepłodnej- większość już miałam zrobionych. Dostałam zlecenie jedynie na wszystkie hormony, ANA1, homocysteinę oraz wymaz z pochwy. 

Natomiast zdębiałam, a w zasadzie zdębiał mój mąż, gdy zobaczył co go czeka :) Ma do zrobienia bardzo dużo biochemicznych badań krwi, moczu, ma także wymaz z cewki moczowej, posiew nasienia... Wiele wiele badań, których do tej pory nikt mu nie zrobił. I to mi bardzo dało do myślenia. Przez całą naszą drogę cały czas mi czegoś brakowało. Teraz to widzę. Brakowało mi holistycznego podejścia do tematu. 

Do tej pory mam wrażenie byliśmy wrzuceni do jednego worka ze schematem: rok starań, HSG, inseminacja jedna, druga, piąta, nie wychodzi to in vitro. Mając ze strony męża jak na razie jedynie badanie nasienia, które wyszło ok. 

Jesteśmy już po kilku badaniach, jak na razie kosztowały nas 500 zł. I po wynikach męża już widzę, gdzie być może tkwi problem. 

Ta dziewczyna mi opisywała, że dostali lekarstwa nie związane z niepłodnością, a własnie z jakimiś takimi drobnymi przypadłościami. 

Z końcem marca Wam napiszę jakie mam wrażenia po tej wizycie. Zaszkodzić nie zaszkodzi, a jeśli nic z tego nie wyjdzie, to przynajmniej będziemy mieli panel badań za sobą, których do tej pory nie mieliśmy, a które pokazały pewne odchyły od normy.

A mówiłam, że na razie pasujemy z jakimikolwiek działaniami.... ;)

Komentarze

  1. Koniecznie dawaj znać jak będziesz po tej wizycie u tego lekarza. Zaciekawiłaś mnie. Chyba też bym do takiego specjalisty się wybrała. Nie zaszkodzi spróbować

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również odwiedziłam gabinet dr Laury Grześkowiak i też dostałam całą listę badań do zrobienia m.in. wspomniane ANA 1 - tylko sama wizyta bardzo mnie rozczarowała - straszny chaos - mało wyjaśniania - nie jestem przekonana co do tego czy to rzeczywiście kompetentny lekarz - czy każda z pacjentek (i partnerzy)nie otrzymuje tego samego zestawu leków na zasadzie akurat się trafi. Po wizycie u Laury Grześkowiak poszłam do swojego ginekologa i on złapał się za głowę. Może ktoś leczył się u Laury Grześkowiak i może podzielić się swoimi opiniami. Mnie niestety ta wizyta zawiodła (a początkowo robiąc te wszystkie zlecone badania miałam dużą nadzieję na całościowe spojrzenie na mój przypadek). Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Ja również co wizytę miałam miesznae uczucia- na jednej super, kolejna za to zupełnie mnie zawodziła. Ale leczenie doktor okazało się w moim przypadku skuteczne, więc jeśli mnie zapytasz o zdanie- to polecam. Ale ja już się przekonałam, że każdy przypadek jest inny, jedym pomaga to, innym tamto. Leków u doktor Grześkowiak miałam dużo- w szczytowym momencie 8 tabletek na raz. Ale Znalazła przyczynę naszych niepowodzeń i tak dobrała leki, że się udało.

      Usuń
    2. Ja również z żoną leczymy sie u Pani dr Laury od 2 lat ,małżeństwem jesteśmy 3 lata. Dokładnie tak samo jak jest wyżej napisane przeszliśmy z zona komplet badan i dokładny wywiad lekarski , dodam ze te wszystkie hormony , posiewu to razem z zona zapłaciliśmy 1200 zl ale dobrze bo przynajmniej człowiek wie na czym stoi. Obecnie jeździmy do Dr co 2 miesiące moja żona ma juz od roku ustabilizowane wyniki , moje wyniki nasienia tez mogły by byc lepsze. Potwierdzam ze Pani Dr jest roztrzepana i tez mam wrażenie ze stosuje taki sam schemat leków dla wszystkich pacjentów. Ostatnio usłyszeliśmy ze no wszystko w zasadzie jest dobrze i czekamy az organizm sam zaskoczy na ciąże, ale ciąży nie ma. Na ostatniej wizycie dowiedzieliśmy sie ze dr nie wie co dalej bo w zasadzie juz powinniśmy zaskoczyć. Na początku z zona byliśmy super pozytywnie nastawieni na dr ale teraz widzę ze utknęliśmy w martwym punkcie i coraz mniej mi sie podoba faszerowanie codzienne lekami. Naszym znajomym od których dostaliśmy namiar pomogła Pani Dr ale każdy przypadek jest indywidualny.

      Usuń
    3. A nie zapisała Wam ostatnio swojego zestawu "Hit"? Ostatnio odezwała się do mnie dziewczyna, która miesiąc stosowała mniej więcej te same leki co ja i po miesiącu okazało się, że jest w ciąży.
      Ja obecnie zaufałam ginekologowi i odstawiłam prawie wszystkie leki Laury. I raczej na razie do niej już nie pojadę. Po rozmowie z kilkoma osobami leczącymi się u dr Grześkowiak wiem, że działa dość schematycznie wobec wszystkich pacjentów. Niemniej jednak myślę że w dużej mierze nam pomogła, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. Zyczę Wam powodzenia i wytrwałości w dążeniu do celu. Nie można się poddawać!

      Usuń
  3. Witam nie wiem co masz na myśli mówiąc zestaw "hit". Ogólnie nie chce nikogo do dr Laury zniechęcić bo wierze i wiem ze pomogła dużej liczbie osób. Tez mam takie przeczucie ze jej profil leczenia pary jest bardzo schematyczny i podejrzewam ze dzieki temu "trafia" z lekami i te pary sa szczęśliwymi rodzicami. Tylko ze ja z zona mamy jeszcze jakiś problem który musimy wyleczyć i my i dr nie wiemy jaki on jest. Zauważyłem też ze przez to ze dr ma dużo pacjentów którym chce pomóc za każdym razem jak z zona przyjeżdżamy to czujemy sie jak byśmy byli pierwszy raz i nie moge zdzierżyć stwierdzenia które juz kilkukrotnie pojawiało sie na wizycie " na następnej wizycie zrobimy podsumowanie ,zakończymy pewien etap leczenia i zastanowimy sie co dalej".Również życzę wiele wytrwałości .

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.