Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2016

Zwyky dzień. Środa.

6:30 Wsiadamy do samochodu. W drodze cicho. Każdy jeszcze zaspany, ze swoimi myślami w głowie. Jedziemy po kolejną nadzieję. Szpital kliniczny. Siedzisz i obserwujesz. Maszynka. Taśmociąg. Te określenia przychodzą pierwsze na myśl. Kolejka duża, więc później przychodzą do głowy kolejne. Obserwujesz. Każdy przynosi tu swój problem. Jedni smutni, inni z podniesioną głową, uśmiechają się do Ciebie, gdy napotkają się wasze spojrzenia. Oddział. Siedzi nas tam pięć. Pięć kobiet nie mogących zajść w ciążę. Każda ze swoją historią. Czasu dużo, więc mimo, że się nie znamy, rozmawiamy wiadomo o czym. A co miałaś już robione, a co przed Tobą. Wyczytują Twoje nazwisko, idziesz. Mąż gdzieś w odległych zakamarkach szpitala, bo na oddziale być nie może. Już po. Schodzisz z fotela, wracasz do domu. Tyle się nasłuchałam, że znowu w ciszy trawię, tym razem cudze historie. A ludzie jadą do pracy, wracają z pracy, robią zakupy. Zwykły dzień, dzień jak codzień,

Podejście drugie

Przed wtorkową wizytą obiecałam sobie, że przedstawię mojej pani doktor wszystkie wątpliwości jakimi dzieliłam się z Wami w tym poście . Gdy nadszedł czas wizyty, oczywiście połowy nie zdążyłam sobie przypomnieć. Moja pani doktor to niezwykle miła, ciepła i konkretna osoba. Mówi bardzo szybko, bo taki ma sposób. Narzuca tym jednak bardzo szybkie myślenie, no i tym sposobem kilka myśli mi pouciekało. Zastrzyk z Ovi podobno w dzień zabiegu jest spoko. Nie wiem, nie znam się. W każdym razie- wyszłam z założenia, że to ona w tej relacji jest lekarzem i zapewne zna się na tym co robi. Tak czy inaczej- insemka w przyszłym tygodniu. We'll see.

Cisza zaburzona.

Po raz pierwszy od dawna odłożyłam myśli o niepłodności na tył głowy. Nawet nie. Jeszcze głębiej. Przez ostatnie 1.5 miesiąca nie rozmawialiśmy o dniach płodnych, o staraniach, o leczeniu.. Ja nie zaglądałam na żadne forum, ani strony internetowe. Nie pytałam gugla o nic. Nie myślałam, z ręką na sercu. Nic. Cisza.  Wyjechaliśmy, odprężyliśmy się, miło spędzaliśmy czas. Wiosna przyszła. Miło.  Aż do dziś. Okres miał być w piątek lub sobotę. Nie było go. Nauczona jednak doświadczeniem, nie czułam żadnej radości. Nie pobiegłam po test.  I dobrze.  Dzisiaj małpa przyszła rano, przyczajona niczym tygrys, ukryta niczym smok. Nieproszony gość. A we wtorek znowu Poznań.  Bumerang wrócił.