Szkoła rodzenia, badanie glukozy, dentysta, położna.


Nie mogłam się zebrać do napisania tego posta, przesilenie dało mi się mocno we znaki. Nastrój miałam podły, brak chęci na cokolwiek.. Strasznie minął mi poprzedni tydzień, na dodatek zbiegło się to też z przesileniem u mojego męża i kłótnia goniła kłótnię, co nie polepszało mojej nastrojowej sytuacji. W tym tygodniu już trochę lepiej, więc mam nadzieję, że to już za mną.

W zeszłym tygodniu byłam na moich pierwszych zajęciach ze szkoły rodzenia. U nas te zajęcia prowadzą położne co tydzień, więc nie trzeba się specjalnie zapisywać. Trochę inaczej sobie to wyobrażałam. Spotkania te odbywają się w formie wykładu teoretycznego powiązanego z dyskusją. Prowadzącą jest położna z wieloletnim doświadczeniem, więc wiedzę teoretyczną popiera przykładami ze swojej praktyki. Ja akurat trafiłam na temat karmienia piersią i dowiedziałam się tam wielu przydatnych i praktycznych informacji. Spodziewałam się może nieco innej formy zajęć, ale postanowiłam, że będę tak chodzić, zwłaszcza, że jest to też dla mnie pewna forma rozrywki :)

W tym tygodniu z kolei miałam zaplanowaną wizytę kontrolną u dentysty. Niestety- okazało się, że Jagoda czerpie ode mnie dość dużo i nie udało się zapobiec ubytkowi. Pojawiła się niewielka dziura w zębie. Przed wizytą miałam dużo wątpliwości, jednak skonsultowałam się z moją koleżanką dentystką, która mnie uspokoiła, że znieczulenie w ciąży jest bezpieczne, że dentyści nie nadużywają go, jednak znieczulenie jest na pewno mniejszą szkodą dla dziecka niż stres związany z bólem. Zresztą możecie same poczytać o tym u niej na blogu  https://dentystkaniesadystka.blogspot.com/2017/02/znieczulenia-stomatologiczne-w-ciazy-i.html
Dostałam niewielką ilość znieczulenia i w zasadzie po chwili było już po sprawie. Ja przywiązuję dużą wagę do dbania o uzębienie i zwykle minimum co pół roku- 3 miesiące chodzę na kontrolę. Was również zachęcam, zwłaszcza w ciąży gdyż dziecko niestety "wysysa" z nas tyle ile potrzebuje, czasami ze szkodą dla naszego organizmu. Ja dzięki temu, że udałam się na kontrolę w zasadzie zdusiłam problem w zarodku.

Dziś miałam badanie OGGT. Już raz je miałam, na zalecenie naprotechnolog, więc wiedziałam czym to "pachnie". Zgłosiłam się do laboratorium, w którym pracuje moja znajoma, już koło 7:00 tak by jeszcze przed wszystkimi pacjentami zdążyć próbkę i wypić ten cudowny nektar. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Zaopatrzona w powerbank na wypadek gdyby mój telefon nie wytrzymał 2 godzin przeglądania stron, książkę usiadłam na krzesełku i czekałam. Strasznie mi było po wypiciu szklaneczki lukru i tylko modliłam się, żeby tego nie wyhaftować, bo drugi raz już sobie nie wyobrażam tego badania powtarzać. W międzyczasie przyszła moja bardzo dobra koleżanka na jakieś badanie, a że kolejka była długa to czas nam płynął na rozmowie i nawet nie obejrzałam się kiedy pierwsza godzina minęła. W międzyczasie przyszła nasza jeszcze jedna koleżanka z czasów szkolnych, więc ani w książkę, ani w telefon nie miałam czasu spojrzeć. Czas minął mi naprawdę szybko i dziękowałam losowi, że te dziewczyny tam się pojawiły. Po badaniu dobrze się czułam, ale koło południa mnie taka senność naszła, że dwie godziny spałam. Cukier chyba opadł i dało się to we znaki :)
Wyniki tego badania są w porządku, jednak niepokoi mnie bo znowu badanie moczu wyszło mi średnio. No ale w przyszłym tygodniu już wizyta u lekarza, zobaczymy co na to powie. Morfologia super, a myślałam, że tak kolorowo nie będzie. Myślałam, że ten mój nastrój kiepski spowodowany był może spadkiem wyników. Ale na szczęście to chyba jednak tylko przesilenie.

Od jakiegoś czasu pojawiają mi się skurcze Braxtona- Hicksa. Nie są bolesne, choć jednego wieczoru mocno się przeraziłam, bo brzuch mi twardniał niesamowicie. Muszę skonsultować to z lekarzem. Ta znajoma , którą dziś spotkałam w laboratorium mówiła mi, że ona w pierwszej ciąży też tak miała no i w końcu trafiła do szpitala na 3 tygodnie... Najgorzej.
W najbliższym czasie czeka mnie również wizyta położnej środowiskowej. Z opinii jakie słyszałam wynika, że jest to bardzo sympatyczna, pomocna i konkretna kobieta. Tylko ja nie wiem czego się po takiej wizycie spodziewać :) Będzie mnie odwiedzać do czasu porodu oraz w trakcie porodu. Czy któraś z Was jest po takiej wizycie?

Sprawę wyprawki mam nadal otwartą, ostatnio nie miałam weny nawet o tym myśleć, ale postanowiłam w najbliższym czasie porządnie się wziąć za spis tego, czego mi jeszcze brakuje i ogarnąć ten temat. Lepiej to mieć już z głowy, zwłaszcza, że teraz już robi się coraz ciężej i wyprawy do centrum handlowego niedługo staną się wyprawą na K2 ;)

A jak u Was, miałyście/macie przesilenie wiosenne, czy nie znacie takiego zjawiska?

Komentarze

  1. Nie zapeszając ja się czuję znakomicie 😉 żadnego przesilenia. Skurcze przepowiadające miewam już coraz częściej. Normalnym jest twardnienie macicy. Nie stresuj się.
    Do mnie położna nie przychodzi, bo nie jest to obowiązek, więc nie zależy mi. Do szkoły rodzenia też nie chodzę. Ale jeśli Ty chodzisz, to przyjście położnej do domu oznacza usłyszenie tego samego co w szkole rodzenia.
    Położna ma też obowiązek zająć się Tobą i dzieckiem w czasie połogu, wtedy w ramach nfz należy się Tobie 6 wizyt. Sprawdzi wówczas czy z dzieckiem w porządku, jak Ty się czujesz i goisz, pomoże przy czynnościach pielęgnacyjnych u dziecka.
    A nad zakupem reszty wyprawki pomyśl, aby to zrobić przez internet. Jest często taniej i odpada bieganie po sklepach 😉
    Trzymajcie się zdrowo. Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucky You :)
      Wiesz, co do tej szkoły rodzenia- chyba traktuję ją bardziej jako formę rozrywki, wyjście do ludzi :) Dodatkowo spotkałam tam już 3 dziewczyny, które mają terminy w tym samym czasie co ja, więc zawsze jest pełno tematów do rozmowy :) A ja przez to siedzenie w domu jestem "nienagadana" :) Ostatnio poszłam na chwilę w odwiedziny do pracy i zajęło mi to 1.5 h bo co krok kogoś spotkałam i się zagadywałam, a z przedszkola wyszłam z chrypką, bo dawno tyle nie gadałam :)

      Usuń
    2. Każdy ma inaczej. Ja w związku ze swoim zawodem to wszystko co w szkole rodzenia mam już za sobą, więc nie chcę sił nudzić. Mi jest dobrze w domu. Chyba większy ze mnie samotnik, bo jakoś dobrze mi z tym że nie muszę dużo gadać i nie ma dużo ludzi. Te wymiany informacji między kobietami w ciąży i mamami też czasem mnie irytują, szczególnie, że odbieram wrażenie, że wśród osób, które nie przeżyły nic takiego jak my, sprowadzają się do prześcigiwania się w tym, która ile przytyła i tego typu podobne bzdury...
      Ale jeśli Ty czujesz się w tym dobrze, no to pewnie, że korzystaj 😊

      Usuń
    3. Widzisz- trafiłam chyba na fajne osoby po prostu, bo jakoś nie odczułam prześcigiwania się, nie był poruszony temat wagi, rozstępów :) Może dlatego, że każda z tych dziewczyn będzie rodzić pierwszy raz i każda chyba jednak mimo wszystko jest trochę wystraszona :) Zresztą to były krótkie rozmowy i chyba miałam szczęście trafić na taktowne i kulturalne dziewczyny, a może po prostu je też takie rozmowy denerwują :) W każdym razie Z TYM się czuję dobrze. Fakt, że zdarzają się tzw "gównoporady" (sorry za wyrażenie), ale nie ma co generalizować, że każdy tak robi :)
      A co do bycia samotnikiem.. Ja jestem raczej zwierzęciem stadnym. Kiedy pracowałam, miałam czas wypełniony po brzegi to lubiłam np weekendy sama ze sobą, kiedy mąż wyjeżdżał. Ale teraz, kiedy 3/4 czasu spędzam sama ze sobą ciąży mi to. Taka natura po prostu ;)

      Usuń
    4. To super, że fajnie trafiłaś, że spotkania są przydatne. 😊
      Ja potrzebowałam jakiegoś spokoju, właśnie samotności i tylko moich wyborów oraz decyzji. Nie spotkałam tłumu kobiet w ciąży, które są mniej więcej w tym samym czasie, ale akurat te z którymi czasem rozmawiam właśnie sprowadzają dyskusję tylko do porównań w wyglądzie. A dla mnie to nie ma znaczenia. Najważniejsze, że jestem w ciąży, to nasz cud.

      Usuń
  2. No i jesteś :) Kurczę, wiem, że słabo się czujesz, ale masz tak super, że już się nie mogę doczekać kiedy ja będę na tym etapie :) W kwestii Twoich pytań w ogóle nie pomogę, bo nie mam o tym jeszcze pojęcia, prędzej za parę miesięcy skorzystam z Twoich doświadczeń ;) Dobrze, że przechodzisz tylko przez wiosenne przesilenie a nie jakieś wstętne choróbsko, o które teraz nie trudno. Trzymajcie się cieplutko i dużo zdrówka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo kochana, już niedługo :) Teraz też masz super czas- II trymestr jest najlepszy. Dla mnie zarówno I jak i II były łaskawe, a teraz pomału przekonuję się, że faktycznie im dalej w las, tym trochę ciemniej ;)
      A mój nastrój wraca chyba na odpowiednie tory, co oznacza, że wiosna już jednak bliżej niż dalej :) Mam nadzieję, że Twoja choroba już też odpuszcza. Dbaj o siebie.

      Usuń
    2. No ja II trymestr rozpocznę za jakieś 3-4 tygodnie, to i tak niedługo i jestem pewna, że szybko zleci ;) Moje choróbsko nie odpuszcza, ale walczę z nim dzielnie ;) Buziaki dla Was :*

      Usuń
  3. Dla mnie wiosenne przesilenie jest obce - owszem zdarza mi sie mieć gorszy humor bez powodu ale to raczej niezależnie od pory roku.
    A teraz odkąd jestem w ciąży to humor bardzo mi dopisuje :) Co nie oznacza ze nie mam chwil o których rownież pisałam w ostatnim poście. Ze 2 dni temu tez mieliśmy z mężem większa klotnie pierwsza taka od kilku miesięcy ale szybko nam przeszło ))
    My do szkoły rodzenia jesteśmy umówieni na 8-22 kwietnia o czym napisze pózniej bardziej szczegółowo ;)
    Mi jeszcze nigdy nie zdarzyły sie te skurczy - ciekawa jestem co to jest i czy jeszcze będą...
    Tak jak Sesi nie korzystam z wizyt położnych - nawet nie wiedziałam ze przed porodem coś takiego istnieje. I chyba nie skorzystam - zakładam ze dobra szkoła rodzenia + książki wystarczą ))
    Przeczytałam gdzieś ze torba szpitalna juz musi być gotowa w 35 tygodniu co mnie trochę przeraziło bo oznaczało by ze juz muszę mieć kompletna wyprawkę do końca kwietnia. OMG!! 🙈😱

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam taką naturę, że lubię mieć wszystko zorganizowane. I mimo, że jeszcze trochę czasu mam, to chciałabym mieć sprawę wyprawki w miarę dopiętą już niedługo, żeby się później nie martwić. Zresztą wolę być przygotowana, bo nigdy nie wiadomo jak się sprawy potoczą :)
      Jesteś szczęściarą, że omija Cię przesilenie. A może mnie jest wygodniej po prostu na to zrzucić? Nie wiem. Wiem jedno, w okolicach marca dopada mnie spadek humoru, brak chęci i humoru, gdy chodziłam do pracy miałam niemoc i chwilowe opuszczenie weny na cokolwiek. Dodatkowo zwykle w tym czasie dochodzą problemy ze skórą- staje się sucha jak wiór, z włosami to samo- nie chcą mnie słuchać nic a nic. Nie układają się, nie słuchają mnie nic a nic i stają się matowe.

      Usuń
    2. To prawda torba powinna być gotowa minimum na miesiąc przed porodem, czyli najpóźniej 35-36 tydzień. U nas wyprawka właściwie gotowa, ale torba jeszcze nie spakowana, a mija już 33tc,ale cóż nie mogę się zebrać... Liczę na to, że uczynię to zaraz po świętach...
      No ale zostaje jeszcze pranie wszystkiego co dotyczy maluszka. Jedno już za mną, ale warto takie pranie zrobić 2-3 razy przed porodem. Mam jeszcze miesiąc, liczę na to, że zdążę. 😊

      Usuń
  4. Wiecie- co do położnej- polecił mi skontaktowanie się z nią mój ginekolog. Widocznie u mnie w mieście jest taki zwyczaj, że położna przychodzi i przed porodem i po porodzie. Ja tam się nawet z tego cieszę, bo zawsze jest to jakaś dodatkowa pomoc, porada, a płacę składki, więc skoro NFZ zapewnia taką opiekę, to będę z niej korzystać. Tym bardziej, że kobietka wydaje się być naprawdę sympatyczna, choć na razie miałam z nią jedynie kontakt telefoniczny. W każdym razie po wizycie dam Wam znać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie zwyczaj, wizyty położnej należą się i przed i przez 6 tygodni po porodzie. Później przechodzi się pod opiekę pielegniarki środowiskowej. Z tym, że ta druga raczej przychodzi dopiero ok. 3-4 miesiąca życia dziecku, sprawdzić warunki itp. I to jest obowiązkowe. A jeśli chodzi o wizyty położnej to można z nich korzystać, ale nie ma takiego obowiązku, więc jest to już decyzja przyszłej mamy.

      Usuń
  5. To świetnie z tą położną. Zawsze coś nowego można się dowiedzieć. Moja siostra to w ogóle u siebie miała świetną opiekę po porodzie- położna przychodziła do niej właśnie chyba raz czy dwa w tygodniu przez kilka tygodni i bardzo dużo jej podpowiedziała, była bardzo wspierającą.
    Ja również zamierzam uczęszczać na szkołę rodzenia. Mimo, że mam doświadczenie z małymi dziećmi, to nie wiem wszystkiego a tym bardziej chcę się dowiedzieć więcej o porodzie.
    Czytałam o tych skurczach i chyba raczej nie miałam narazie takiej sytuacji, ale wczoraj na wizycie dostałam ochrzan od mojej dr, gdy zauważyła, że głaskam się po brzuchu. Powiedziała, że absolutnie nie wolno tego robić, bo to może wywołać skurcze (podobnie z sutkami- też nie wolno ich drażnić)można przykładać rękę ale nie głaskać. nie miałam o tym pojęcia. A to głaskanie to taki już odruch u mnie prawie i muszę się tego oduczyć;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kolejnym spotkaniu Szkoły Rodzenia będzie między innymi "zwiedzanie" szpitala- sali porodowej, Izby Przyjęć itp i rozmowy na temat potrzebnych rzeczy i rozmowy na temat praw pacjentek. Więc to nie tylko wiedza książkowa czy nauka przewijania niemowląt.
      Dzięki za radę o głaskaniu brzucha- nie wiedziałam :) Ja nawet nie zwróciłam uwagi czy to robię często- muszę poobserwować :)

      Usuń
  6. Dlaczego takich szkół jest tak mało w tym kraju obecnie.Dla mnie jest to po prostu chore,

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlatego ja zawsze wysyłam młodego do dentysty, zawsze lux dent i jeszcze nie miałem okazji się zawieść na ich usługach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry artykuł, dużo ważnych informacji w nim zawarłeś.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.