Niepłodność- przecież mnie to nie dotyczy.

Marzenia.

Kiedy miałam 23 lata myślałam o dzieciach. Myślałam mocno. Byłam wtedy w 3- letnim związku i po głowie chodziły mi pierścionki zaręczynowe, śluby i hipotetyczne dzieci. Jednak jak to w życiu bywa, los jest przewrotny. Związek się rozpadł, co okazało sie dla mnie przełomem w życiu, spotkałam meżczyznę mojego życia z którym obecnie jestem w szczęśliwym związku małżeńskim i wszytsko byłoby ok, gdyby nie to, że...

Borykamy się z niepłodnością.

Niecały rok po ślubie stwierdziliśmy, że może fajnie by było, gdyby nasza rodzina się powiększyła. Do tematu podeszliśmy na luzie, co ma być to będzie. Jak będzie to będzie. Po pół roku zaczęliśmy się zastanawiać. Czy wszytsko jest ok? Czy jest jakiś powód?
Po pewnym czasie wybrałam się do ginekologa. Mam niezwykłe szczęście, ponieważ mój lekarz jest niesamowicie pozytywnym człowiekiem, profesjonalistą jakich mało i darzę go ogromnym zaufaniem. Na spokojnie wykonałam wszystkie badania, które okazały się być w jak nalepszym porządku.
No to ocena owulacji. Wszystko w porządku.
Drożność jajowodów. Bez zarzutów.
Badanie nasienia. Mogłoby być lepiej, ale dramatu nie ma.
Pobudzanie jajeczek do produkcji. Nic nie dało.

Od sierpnia jeżdżę do Poradni Niepłodności, ponieważ mój lekarz wyczerpał wszystkie możliwe dla niego sposoby. Na kasę chorych, więc terminy... wyobrażacie sobie pewnie. Na szczęście wsyztskie możliwe badania miałam wykonane, dostałam jedynie skierowanie na chalmydię, które okazało się też być ok. No to inseminacja.
Niestety, w międzyczasie zmieniła się władza, która stwierdziła, że program in vitro jest niepotrzebny, więc należy go zakończyć. Wejście w życie nowej ustawy zbiegło się z terminem mojej wizyty w Poradni, więc znowu się przedłużyło, bo mieli jakieś papierologiczne zawirowania.
Ostatecznie inseminacja została wykonana w styczniu. (o przebiegu, co do którego mam wątpliwość, będzie kolejny post).
Niedługo mam urodziny, trzydzieste, i miałam nadzieję, że to będzie mój wymarzony prezent. Niestety, dziś już wiem, że inseminacja się raczej nie powiodła.
Nie robiłam sobie wielkich nadziei, bo zdaję sobie sprawę, że powodzenie tego zabiegu to ok 15% szans. Poza tym mijają już prawie dwa lata, dwa lata rozczarowań przy każdym okresie, więc jakby przywykłam do tej myśli że @ jest i jak na razie zawsze będzie.

Wracam myślami kilka lat wcześniej. Myślałam, że posiadanie dziecka jest czymś oczwistym. Że każdy kto chce (lub nie chce) może mieć dzieci. Problemy z zajściem w ciążę? Jakie problemy! Ileż to razy bałam się, że "wpadliśmy". W życiu nie przeszło mi przez myśl, że możemy mieć problemy.
Wracam myślami niecałe dwa lata wstecz, do naszej rozmowy o dziecku. O ekscytacji, o radości z tego, że się zdecydowaliśmy.

Tiaaaa..


Komentarze