Nie cierpię kobiet w ciąży i matek z dziećmi!
Czytam wiele blogów i artykułów dotyczących niepłodności i temat z tytułu bardzo często się przewija. Kobiety piszą, że źle znoszą informacje o ciążach wśród rodziny, znajomych, że ciężko im przebywać w otoczeniu matek z dziećmi.
Czy ja tak mam? Nie. Ja tak nie mam. Nie neguję tego, że inni tak mają. Myślę, że każdy ma prawo czuć to co mu w duszy gra. Ja pisałam już kiedyś o tych emocjach tutaj(klik).
Teraz, gdy widzę kobietę w ciąży, lub dowiaduję się, że ktoś z moich bliskich spodziewa się dziecka to w duchu się cieszę. Że się udało, Na drodze mojej niepłodności zdałam sobie sprawę jak poważny to jest problem i jak wielu ludzi dotyka. W moim najbliższym otoczeniu jest kilka par borykających się z niepłodnością, a wydaje mi się że jest też parę, które o tym nie mówią (tak jak my zresztą ;) ). Problem jest gigantyczny i naprawdę trzeba się cieszyć, że są ludzie, którym się udaje.
A gdybym unikała kontaktu z ludźmi z dziećmi to jak śmiesznie bym wyglądała pracując tam, gdzie pracuję, czyli w przedszkolu :)?
.
.
.
.
.
.
No dobra. Jest jedna tylko sytuacja, w której szlag mnie trafia. Kiedy widzę patologię, z brzuchem, z fajką w buzi, pchającą wózek z dzieckiem. Wtedy i tylko wtedy słowa z tytułu w moim przypadku są właściwe.
Każdy inaczej reaguje ....
OdpowiedzUsuńChociaż dobrze, że nie odbierasz negatywnie ciąż czy dzieci, bo ciężko inaczej byłoby Ci w pracy :)
Mi przykro na widok kobiet w ciąży, czy małych dzieci.
Czuję smutek, żal. Czemu one, a nie ja? Czy kiedykolwiek będzie mi to dane? Też chciałabym doświadczyć kiedyś macierzyństwa ...
Widok patologicznych matek wywołuje we mnie złość.
I niestety nie rozumiem czemu Bóg takim ludziom daje dzieci, a nam nie...
Ale na to niestety nie mamy wpływu...
Pozdrawiam ☺
Tak, masz rację. Ilu ludzi (a w zasadzie konkretniej-kobiet) tyle reakcji. I absolutnie nikomu nic do tego, by to oceniać.
UsuńPozdrawiam, jeszcze wakacyjnie :)
Mnie trafia szlag jeśli się uda za pierwszym strzałem komuś kogo nie lubię, kto zranił mnie, źle potraktował, kto za grosz nie ma empatii... Wtedy ciskam przedmiotami (oczywiście w domowym zaciszu, żeby nikomu krzywda się nie stała). A potem wychodzę do ludzi, gratuluję i myślę o dziecku, nie jego mamie/rodzicach... tylko o tym nowopowołanym do życia, odrębnym bycie. Wtedy jest łatwiej. Szczęśliwie takich osób jest, jak na lekarstwo, bo nie lubię się tak czuć...
OdpowiedzUsuńP.S. Jak tam wakacje?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za szybko mijają :)
Usuń