Co dał mi pobyt w szpitalu i kolejne badanie.

Co dał mi pobyt w szpitalu? Przede wszystkim pewność, że zgłoszenie się tam w weekend to słaby pomysł :) Ja wiem, że czasem zdarzają się podbramkowe sytuacje, kiedy trzeba. Ale kiedy da się tego uniknąć to szczerze polecam, bo w weekend w szpitalu, poza nagłymi przypadkami, nie dzieje się NIC. Nie zapadają żadne decyzje, wizyty są błyskawiczne z zapytaniem jedynie o samopoczucie i koniec.

Dobra, mądra jestem teraz, kiedy wiem, że wszystko jest w porządku. Dobrze, że sprawdziłam, dobrze, że dmuchałam na zimne i dobrze, że byłam pod opieką. Ale bardzo cieszę się, że w poniedziałek ubłagałam lekarza o wyjście. Może jestem dziwna, ale naprawdę wpadłabym w depresję, gdybym miała tam siedzieć. A przecież nic złego mi się tam nie działo. W poniedziałek wieczorem zeszły ze mnie emocje i rozpłakałam się.. nie- wróć. Rozbeczałam się jak stara owca mężowi w ramię, że strasznie się boję i że tęskniłam i że nie byłam gotowa, żeby nie wrócić do domu. Hormony dołożyły swoje.

Ale we wtorek obudziłam się już spokojniejsza. Wygoniłam wszystkie myśli i głosy, które zostały w głowie po pobycie i ponownie starałam się nastawić pozytywnie. Że przypadki są różne, ale że dam radę. Przeorganizowałam swoją torbę szpitalną. W podręcznej walizce spakowałam rzeczy dla siebie- koszule, kosmetyki, klapki, ręczniki, bieliznę i inne takie, a w dodatkowej torbie spakowałam rzeczy dla małej oraz te, co przydadzą mi się po porodzie- czyli artykuły do higieny. Dodatkowo spakowałam w taką eko torbę rzeczy, na wypadek gdyby znów wypadł mi taki pobyt nieoczekiwany na oddziale. Teraz czuję, że mam wszystko ogarnięte i zapięte na ostatni guzik i czuję się przez to pewniej.

W czwartek miałam się zgłosić na dyżur mojego lekarza w szpitalu, żeby zrobić KTG i ewentualnie badanie. Na zapisie wyszły... regularne skurcze. Ja je odczuwam, ale na razie są dla mnie bezbolesne, albo prawie bezbolesne. Lekarz zdecydował, że musi mnie zbadać, bo coś się chyba dzieje. Mnie przed oczami znowu stanęła wizja, że mnie w tym szpitalu zostawi, ale badanie pokazało, że szyjka długa i twarda, więc prawdopodobnie mamy jeszcze trochę czasu.
No, a że w szpitalu widziałam takie przypadki to wiem, że może to wróżyć długą drogę do porodu, która ostatecznie może się skończyć CC. No ale nastawiamy się na pozytywne zakończenie :) Położna zaleciła mi ćwiczenia na piłce, spacery i chodzenie po schodach i seks z mężem :) Do tego herbatka z liści malin. Zamierzam zacząć stosować się do zaleceń intensywniej w weekend, żeby przypadkiem jednak nie wycelować pobytu sobota/niedziela ;)

Pobyt w szpitalu uświadomił mi także, że nie ma co za szybko jechać tam jechać. Kiedy pojawią się pierwsze skurcze warto przeczekać je w domu i pojechać do szpitala, kiedy zwiększą swoją siłę i będę się pojawiać regularnie co 5 minut. Wiele dziewczyn przyszło na oddział z porodówek właśnie po tym, jak ustały im skurcze, bo okazało się, że to fałszywy alarm.
No chyba, że odejdą wody, to już inna sprawa.

W poniedziałek kolejne KTG. Zobaczymy.

Z ciekawostek- mój mąż był całkiem zadowolony, że jestem w szpitalu. Nie dlatego, że nie lubi spędzać ze mną czasu, zresztą ten, który wybrałam oddalony jest o 30 km od domu. Był spokojny, bo byłam pod opieką i byłam tam, gdzie w razie wu będę już w gotowości. A kiedy jestem w domu, to on biedny stresuje się, że on musi być w gotowości w pracy :) No ale trudno, my jesteśmy dwie i lepiej, żeby to on się stresował, a nie my :)

Druga ciekawostka- siostra przywiozła mi do szpitala książkę Kaśki Nosowskiej. Polecam Wam ją z całego serca. Ja Kaśkę kochałam z Hey'a miłością nieskończoną już dawno, uwielbiam jej skromność i inteligencję i w tej książce jest cała esencja jej mądrości i dobrego dowcipu przekładanego ironią.

Ciekawostka nr 3- uwierzcie mi, że jeśli nasze dziecko na wyjdzie w najbliższym czasie kanałem rodnym, to urodzi się poprzez pęknięcie brzucha na skutek kopniaków! Tak daje czadu, że muszę trzymać ręką i niemal wpychać te jej kopniaki do środka :) Dobrze, że jest ustawiona tak, że nie kopie po żebrach, bo jak nic byłoby połamane :)

Komentarze

  1. Mam za sobą dwa pobyty w szpitalu i ogólnie powiem Ci.. że lekarze mają na wszystko czas. I obojętnie czy jest to weekend czy w tygodniu. Ogólnie zauważyłam że najintensywniej pracują w piątek;) bo chcą się pozbyć jak najwięcej pacjentów na weekend aby było spokojnie, bo w weekend to rzeczywiście jest luz totalny. I szczerze mówiąc wszędzie tak jest. Ta dziewczyna, która ze mną leżała opowiadała jak jest w innych szpitalach i jej obserwacje są takie same. Ciężko doprosić się o jakieś badania.ja ostatnio miałam szczęście, że w ciągu jednej doby miałam wszystko załatwione, ale pewnie dlatego że to był piątek i ordynatora nie było, bo on pewnie kazałby mi leżeć 3doby, żeby szpital dostał kasę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, próbowałam złapać mojego lekarza przed wizytą i on faktycznie miał czas. Wizyta też przebiegła ekspresowo, ale na niej usłyszałam magiczne "Idzie do domu" więc już mi było wszystko jedno. Niestety, my dla nich jesteśmy tylko pacjentem, numerkiem jednym z wielu które się tam przewijają więc nie ma co liczyć na specjalne traktowanie. Noooo chyba, że przyszłaś tam z grubą kopertą :) To co innego. Przykra rzeczywistość.

      Usuń
  2. Ojej to ja się tak ostatnio rozbeczałam jak mi lekarka podejrzewała rozwarcie szyjki macicy, cały dzień jakoś się trzymałam, ale wieczorem kiedy mąż zadał mi to magiczne pytanie "Powiedz mi szczerze czym się tak martwisz, bo widzę że cały czas o czymś myślisz" to nawet nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo łzy popłynęły szybciej po policzku i już było pozamiatane 😉 Kochana dbajcie o siebie mocno, pij tą herbatkę i korzystajcie z przyzwolenia na seks, bo później może być ciężko (tak jak zostało to realnie pokazane w ostatniej części Shreka 😁)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh, uczuciowośc kobiet plus hormony krążące po naszym ciele to mieszanka wybuchowa :) Pozwolenie na seks mieliśmy całą ciążę, jednak wraz z wzrostem brzucha częstotliwość zmalała, bo mój mąż... się go boi, jakkolwiek zabawnie to nie brzmi :) Ale zalecenie, to zalecenie- trzeba się stosować :) Zwłaszcza, że wszyscy mówią, że kluczem do sukcesu jest słuchać położnej :)

      Usuń
    2. Hehe, no ja się nie dziwię, że on się go boi, bo my też mamy mieszane uczucia 😉 Zresztą nie możemy nawet próbować ze względu na tą podejrzaną szyjkę macicy 😐 Ale tak jak mówisz - zalecenie to zalecenie i trzeba się słuchać 😊

      Usuń
  3. Nigdy w moim życiu nie lubiłem pobytu w szpitalach.Zawsze bardzo źle tam się czułem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.