Nowy tydzień

Jutro niedziela. Zamierzam wylegiwać się na leżaczku w ogrodzie i relaksować się. Przed nami intensywny tydzień. W środę jedziemy do szamanki. Sama jestem ciekawa, co to za cuda bedzie odprawiać :)
W czwartek natomiast jedziemy do lekarza, prywatnie. Dostanę zastrzyki tym razem, zamiast tradycyjni- clostilbegytu. A to ciekawe. 
W kolejnym tygodniu będzie inseminacja kolejna. 
A w pracy mam zapierdziel, na podyplomówce też...

Z takich sytuacji oderwanych od problemu niepłodności, mam jedną dobrą historię :)

Opowiem Ci.

Robię podyplomówkę, w Poznaniu. Ostatnio 13 maja jechałam i samochód mi stanał na drodze, musiałam wracać na lawecie. W piątek znowu musiałam jechać a tu bęc. Auto znowu staneło. Dzień świstaka, myślę sobie. Kolejna podróż do Poznania zakończona na lawecie 
Ale jak to najczęściej w moim przypadku bywa- nie obyło się bez przypału. Bo gdzie mi musiało auto nawalić? W lesie, gdzie stoją panie lekkich obyczajów. No i traf chciał, że akurat najbliższy zjazd, do którego sie dokulałam był zajęty. Pani 5 razy pytała czy nie mogłabym odjechać, bo blokuję jej wjazd:) a ja jej 5 razy odpowiadałam, że naprawdę bardzo bym chciała  Za piątym razem zresztą zaproponowałam jej, że może popchnie mój samochód  Nie chciała.

Komentarze

  1. Hahaha pękam ;) nie wiem czy Tobie w danym momencie było do śmiechu... ale mi wesoło zaczął się dzień po Twoim wpisie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż twierdzi, że źle sformułowałam prośbę :) Zamiast popchnąć, miała pociągnąć ;) ale to taki głupi żart.
      Na początku był płacz, pot i łzy, ale jak już ochłonęłam trochę to czekając na tę nieszczęsną lawetę w końcu sama zaczęłam się z tego śmiać. Mówię Ci, mi to najczęściej właśnie takie sytuacje się zdarzają, nawet samochód nie może normalnie się zepsuć :)

      Usuń
  2. Hehe historia podobna do moich ;)))))
    Ja jak jeździłam do Białegostoku na studia to co wyjazd miałam jakąś historię z samochodem :) zawsze coś mi się działo :) hehe
    Ale w drodze dużo km od domu jak coś się dzieje to wcale nie jest to śmieszne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to sama rozumiesz co to znaczy :)
      W przyszła sobotę muszę znowu jechać, ale tym razem już pojadę chyba pociągiem. Mój mąż tylko mówi, że jak pociąg się zepsuje, to mam siedzieć cicho i nikomu nie mówić, że to moja wina :)

      Usuń
  3. Heh :) ale wesoła historia ☺
    Daj znać jak u szamanki,jestem ciekawa wrażeń, To może być równie wesoły wpis;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz załapałam, że napisałam szamanka :) Tak po domowemu na nią mówimy :) Na pewno opiszę wizytę!

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.