Czasami człowiek musi, inaczej się udusi.

Natura stworzyła ten świat tak, że to kobieta przez 40 tygodni nosi dziecko pod sercem, a później w mniejszych lub większych bólach wydaje je na świat. Fakt, że spędza z nim później czas w szpitalu najczęściej sama większość czasu (choć są już takie możliwości, zwykle w prywatnych klinikach, lub po wykupieniu prywatnej sali, że ojciec może być 24h na dobę z rodziną) i przyjęte normy społeczne sprawiają, że to ona jest głównie odpowiedzialna za opiekę nad nim. I owszem, ojcowie zwykle się starają, uczestniczą w opiece i pielęgnacji malucha, ale gdy dzieje się coś- np dziecko płacze, to wszystkie oczy skierowane są na mamę, która ma zagasić pożar sytuacji. I tak- to wynika tez z tego, że to matka spędza z dzieckiem najwięcej czasu, wobec tego pewnie najlepiej zna jego potrzeby. Dodatkowo jeśli kobieta karmi piersią, to w jest w zasadzie nierozłączna z dzieckiem, przynajmniej na początku.

Miłość do dziecka jest bezwarunkowa. Kiełkuje w nas już od momentu, kiedy dowiadujemy się, że jesteśmy w ciąży (również adopcyjnej- dzięki dziewczyny za komentarze, okazuje się, że w zasadzie wasza sytuacja nie różni się od naszej :) ) i rośnie z każdym dniem. Jakkolwiek w swojej głowie nie poukładamy sobie jak to świat się zmieni, gdy pojawi się dziecko- to kiedy faktycznie to następuje całe nasze życie zostaje podporządkowane potrzebom małego dziecka. 

Początkowo jest ciężko sobie to wszystko poukładać z prostej przyczyny- nie znamy się jeszcze, ciężko o organizację, maluch jest absorbujący i nowa rzeczywistość wymaga poświęceń. Jednak jestem zdania, że warto pamiętać mimo wszystko o sobie. 

Wiecie jak przebiega akcja ratunkowa i ewakuacja w samolocie, gdy podróżujecie z dzieckiem? Maskę tlenową zakładacie najpierw sobie, dopiero następnie dziecku. Logiczne- jeśli założysz maskę dziecku, a nie zdążysz sobie- i tak mu nie pomożesz. Dla mnie podobnie jest w życiu- trzeba dbać o dziecko, ale jeśli mama będzie nieszczęśliwa, nerwowa lub smutna- udzieli się to również maluchowi.  
Ja taką maskę tlenową odkąd urodziła się Jagódka ubrałam już kilka razy.

Pierwszy raz- kiedy zdecydowałam się zrezygnować z karmienia piersią. To mnie frustrowało, nie radziłam sobie z tym ani fizycznie ani psychicznie. Tu z ogromną pomocą przyszła moja rodzina, która wspierała mnie w tym i nie oceniała.

Drugi raz- dwa tygodnie po porodzie, kiedy poczułam, że muszę wyjść z domu i zrobić coś dla siebie. Mąż miał urlop i zadeklarował, że zostanie z Jagódką, a ja mam iść sobie do fryzjera. Odciągnęłam pokarm i pojechałam podciąć włosy. Niesamowicie mi to pomogło.

Trzeci raz- kiedy niedawno umówiłam się z koleżanką (również matką potrzebującą chwili oddechu) na drinka. To był mój pierwszy raz od 10 miesięcy, kiedy piłam alkohol. Nie myślcie, że poszłam piecem :) Nie, wypiłyśmy jednego drinka- moje ukochane whisky, pogadałyśmy- głównie o dzieciakach- i wróciłyśmy grzecznie do domu.

Nie byłoby to możliwe, gdyby nie to, że z Jagódką zostaje jej tata. To również daje pewnego rodzaju oddech- bo przecież dziecko ma dwoje rodziców. Teraz, kiedy Jagoda karmiona jest mlekiem modyfikowanym sprawa jest ułatwiona. Często pomaga nam również moja mama- ostatnio byliśmy na pogrzebie i nie było problemu, żeby została z wnusią. Oczywiście do mojej mamy mam pełne zaufanie, ona ma ogromne doświadczenie z dziećmi i dlatego ze spokojnym sumieniem zostawiam córeczkę z babcią. 

Wiem, że niektóre mamy mają inaczej. Spędzają każdą możliwą chwilę z dzieckiem, robiąc wszystko i myślą, że tylko one zrobią to najlepiej. Można i tak, ja to szanuję i podziwiam, bo naprawdę trzeba być silnym, żeby wszystko samemu robić. Ja sobie tak założyłam, że chciałabym zaangażować do pomocy wszytskie bliskie mi osoby- jeśli oczywiście będą chciały. Tak się składa, że kilka rzeczy które założyłam nie wypaliło, ale ta chyba jednak wyszła. Obiecałam sobie również, że nie będę odmawiać, jeśli ktoś mi taką pomoc zaoferuje. I tak- kiedy teściowa przychodzi często od rana i zabiera małą na spacer albo po prostu ją zabawia, choć działa mi na nerwy,bo czasem walnie jakimś tekstem, tak gryzę się w język i odwracam się lub idę do kuchni, bo dzięki temu, że ona się zajmie małą ja będę mogła ogarnąć chatę i przygotować obiad. 


Komentarze

  1. Bardzo potrzebny wpis, bo często gdzieś tam głęboko mamy zakorzenione, że my kobiety, musimy poradzić sobie ze wszystkim. I oczywiście często sobie radzimy, ale bywają momenty, kiedy to potrzebujemy chwilki, jednego wieczoru, by naładować przysłowiowe akumulatory. Ja miałam ten luksus, że przez pierwszy rok byliśmy w zasadzie we dwoje z maluszkiem, ale potem gdy urodziła się Misia, zostałam z dwójką sama. I tak jak mówisz, jeżeli np.babcia proponuje, że zostanie z dzieckiem to nie ma co unosić się dumą. Za godzinę można sprzątnąć całe mieszkanie, ugotować obiad i jeszcze kawę (ciepłą) wypić ;) Pamiętam kiedy wracałam już do pracy a dziewczynki poszły do żłobka, pojechałam na zakupy do Biedronki. Matko, ta chwila oddechu i spokojne pochodzenie po sklepie to niczym SPA dla mej duszy. Ale czyż człowiek nie wraca do domu szczęśliwszy? Ja mam tak, że potrzebuję wytchnienia od dzieci, ale jak ich nie ma blisko to tak strasznie tęsknię :( Gdzie tu logika? ;) Buziaczki <3
    P.S. Moi teściowie pomogli mi dwa razy - pierwszy i ostatni :D przyjechali na kilka dni a ja miałam zamiast 2 dzieci to czworo... Przykład. Gotuję w kuchni obiad a teściowa przylatuje z pokoju i krzyczy: Bo Elsa kwiatka ściąga z okna!! yyyyy to nie szybciej byłoby po prostu zareagować i odebrać kwiatka ew. zabrać dziecko? I takie tam. Pewnie już Ci pisałam jak kiedyś rozmawiałyśmy o teściowych, więc przepraszam jeśli się powtarzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaa.. teściowie to dobry temat :) Ja początkowo wkurzałam się jak ona przychodziła tak często- potrafiła być codziennie. Bo tak jak mówisz- jak z dzieckiem. Ale trochę się ogarnęła, ja też się nauczyłam, że lepiej wyjść z pokoju i nie patrzeć. Ale jak potrzeba to nie mam tez skrupułów, żeby zwrócić jej uwagę. Była taka napięta sytuacja, w 3 tygodniu chyba, kiedy jeszcze wychodziłam z baby bluesa. Przyszła i na mnie wskoczyła z histerią w głosie: "Co ty żeś (oczywiście nie wy, tylko ty- w sensie ja- bo synek ukochany), że to dziecko ma 3 tygodnie i nie leźy w łóżeczku tylko trzeba na rękach trzymać?!?". Wstałam, wzięłam małą i powiedziałam, że jak jej się coś nie podoba, to nie musi nosić, ja z przyjemności ją ponoszę. Kraina lodu zapanowała taka, że Elsa czułaby się jak w domu (w sensie nie waszym, tylko Arendale) i od tego czasu ode mnie w jej kierunku wieje jeszcze większym chłodem, bo uważam, że to bezczelne przychodzić i zwracać w ten sposób uwagę, zwłaszcza, że nie zrobiła tego w delikatny sposób i w moim ówczesnym stanie wywołało to falę płaczu.

      Usuń
    2. Daj spokój. I to jest właśnie taka zwykła ludzka empatia. Co Twoja teściowa chciała tym uzyskać? Dla mnie to tak jak ktoś się przewróci a jakaś osoba zamiast pomóc podnieść się to pyta "Nie widzisz jak chodzisz?", albo "Co ty robisz" No heloł, przewracam się bo lubię ;) A pamiętasz tę moją koleżankę, o której Ci pisałam, że jak mała się urodziła i jej teściowa pediatra chciała się wprowadzić do niej, bo "ona przecież wie najlepiej" a koleżanka mówi: Po moim trupie mamusia się wprowadzi do mnie :D To chyba ponad 3 mies nie przychodziła, tak się obraziła..
      To jakby moja Elsa chciała Krainę Lodu to wyślę ją do Was :P

      Usuń
  2. W ogóle na początku muszę powiedzieć, że rzuciłaś fajny przykład z tą maską w samolocie, niby to takie oczywiste a nie pomyślałam o tym... Ja też jestem zwolenniczką takiego rozwiązania, fajnie jak można dzieciątko zostawić z tatą i choć przez chwilę zająć się sobą, zrobić coś dla własnego ciała lub duszy. Dokładnie wczoraj rozmawiałam z mężem, właściwie to on mówił do mnie o tym, że absolutnie po porodzie on może się zająć małą, a ja mogę sobie zawsze wyskoczyć do fryzjera, zrobić paznokcie czy nawet do galerii żeby poprawić sobie nastrój :) Bo przecież spokojna i zadowolona mama to spokojne i zadowolone dziecko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie TAK 👍 Trzeba zadbać o siebie, żeby móc zadbać o dziecko. Ja już nie raz przekonałam się jak mój nastrój ma wpływ na małą, więc jak potrzebuję czasu dla siebie to korzystam z pomocy męża. Niestety nikogo więcej bliskiego nie mamy w pobliżu, więc jesteśmy zdani sami na siebie, ale jak jest dwoje rodziców to trzeba się wspierać w opiece 😊
    I znaleźć właśnie czas na fryzjera, whisky (choć to z mężem smakuje najlepiej) itp. Jednak ja muszę przyznać że coraz trudniej zostawiam młodą, ponieważ niesamowicie za nią tęsknię. 😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.