Trochę ponarzekam, co mi tam..
Muszę Wam się przyznać, że tak jak w zasadzie przez całą ciążę nie miałam na co narzekać, tak sprawdza się to, że trzeci trymestr rządzi się swoimi prawami.
Wiadomo, że każda z nas, która czeka na ciążę kilka lat, ma w sobie pewną dozę wstrzemięźliwości, jeśli chodzi o narzekanie. Przecież tyle czasu robiłyśmy wszystko, żeby być w stanie "błogosławionym", że hipokryzją byłoby narzekać na coś, o czym marzyłyśmy.
Choć uważam, że każdy ma prawo ponarzekać. Przecież spędzanie każdego dnia w toalecie, albo nie rozstając się z miską przez pierwsze 3 miesiące to żadna przyjemność. Mnie to na szczęście ominęło, ale przyznam wam się do czegoś. Strasznie trudno było mi się dostosować początkowo do zmian w moim ciele. Zawsze byłam szczupłą osobą, dbającą o formę fizyczną i wygląd ciała, zwłaszcza okolic brzucha. A tu nagle zaczęłam rosnąć. A w zasadzie zaczęło rosnąć we mnie nowe życie, które zaczęło się rozpychać po tym brzuchu. Przeszło mi, kiedy brzuch faktycznie zrobił się okrąglejszy i już nie było wątpliwości, że to ciążą. Ale na początku brzuch wygląda jakbyśmy się za dużo najadły. Mąż mnie trochę wtedy strofował, że mam nie przesadzać, w ciąży jestem, tyle czasu się staraliśmy a ja teraz wymyślam. Tak jak wspomniałam, na szczęście mi przeszło i mam to szczęście, że nawet aż tak dużo nie przytyłam.
I do tej pory naprawdę ciąża przebiegała jak dla mnie bardzo łagodnie. Żadnych przykrych dolegliwości, dzień płynął za dniem, a ja czułam się bardzo dobrze.
Kończę teraz ósmy miesiąc. Zostało mi 5 tygodni do rozwiązania. A ja czuję się jak babcia :) Odeszła mi ta energia, którą miałam przez całą ciążę. Jak pomyślę o dłuższym spacerze, to... po prostu mi się nie chce. Zaczęłam się częściej przemieszczać samochodem, nawet na krótkich dystansach. Coraz ciężej mi się wstaje. Coraz ciężej mi się schylać. O kucaniu już nawet nie myślę, bo wiem, że nie wstanę :) Puchną mi stopy, kostki często giną w opuchliźnie. Twarz też czasami jest nieco opuchnięta. codziennie ok 3 w nocy mam pobudkę, a ostatnio nawet zdarza mi się wstawać już dwa razy. Na siusiu oczywiście. A tak mi się nie chce w tej nocy podnosić.. Przewracanie na drugi bok też już nie jest proste, najczęściej się przy tym budzę. Bolą mnie plecy, nogi i wiązadła. Spojenie łonowe daje o sobie znać. Kopniaki młodej, wcześniej przyjemne łaskotanie, zamieniły się czasem w ostre boksy i kopniaki. Często czuję jej stopę przez skórę swojego brzucha. Łobuz mały.
A do tego doszły jeszcze problemy z ciśnieniem. Mierzę sobie ciśnienie regularnie codziennie rano i wieczorem. Wystraszyłam się nie na żarty, kiedy jednego wieczoru, kiedy leżeliśmy i oglądaliśmy coś w telewizji trochę źle się poczułam. Coś mnie zaczęło w klatce jakby ściskać. Postanowiłam zmierzyć ciśnienie. Okazało się, że było 150/120. Słabo, jak na stan spoczynku. Wahałam się co zrobić, ale ostatecznie zdecydowałam zadzwonić do położnej. Powiedziała, że to zdecydowanie zły wynik i jeśli w ciągu godziny mi nie przejdzie mam dzwonić do lekarza i niezwłocznie jechać do szpitala. "DO SZPITALA?!? Jak to do szpitala?! Przecież ja nie jestem w ogóle gotowa, żeby iść do szpitala!!!" pomyślałam sobie. I jak tu się przy takiej informacji na dodatek uspokoić. Na szczęście położna (mówiłąm wam już, że to złota kobieta?) poradziła mi co zrobić, żeby spróbować je zbić i udało się. Następnego dnia rano już u mnie była- jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa, że trafiłam na nią i że zdecydowałam się wtedy do niej zadzwonić i umówić się, że będzie przychodziła.
Ale powiem Wam, że przez tę sytuację dotarło do mnie, że teraz już w każdej chwili może się wydarzyć coś nieoczekiwanego i powinnam być na to gotowa.
A ja... Ja nie miałam nic przygotowanego do torby, bo przecież mam jeszcze czas. Nie miałam żadnej koszuli, kosmetyków, zestawu dla małej, środków higieny- nic. Miałam jedynie wyprasowane ubranka. Nic więcej. Następnego dnia spakowałam całą torbę od A do Z i teraz w momencie zaskoczenia będę gotowa chociaż w tym aspekcie. Bo psychicznie do mnie to nadal nie dociera, że już za chwilę wszystko się zmieni.
W ten końcowy czas lekko nie jest. Czułam dokładnie to co Ty, to chyba norma. Mnie ominęły obrzęki, ponieważ nie było jeszcze upałów.
OdpowiedzUsuńZ torbą do porodu długo zwlekałam, tak naprawdę spakowałam ją dopiero w 36 tygodniu. No i dobrze, bo zaraz pod koniec pojawiła się Wiki, a mnie się ciągle wydawało że mam czas.
Także dobrze, że ogarnęłaś temat 👍😊
A co do ciśnienia to miej je pod kontrolą, bo to nie ma żartów.
Trzymajcie się ciepło dziewczyny 😍
WIesz Sesi, dziś za namową położnej zadzwoniłam do lekarza. Mimo, że wizytę mam na za tydzień dopiero kazał mi przyjechać no i w sumie cieszę się, że pojechałam bo jestem spokojniejsza. Niestety nie obędzie się bez leków. Mają na to wpływ między innymi te obrzęki, które mam już od samego rana.
UsuńZ tym czasem to mam dokładnie takie samo podejście.. Wydaje mi się, że mam jeszcze czas. Nieco racji w tym jest- WYDAJE MI SIĘ :) Bo TEN czas może nadejść w każdej chwili i nikt nie będzie pytał czy jestem już gotowa :)
Jak tam Wasza nowa rzeczywistość :)? Wiktoria na pewno cudowną dziewczynką jest i daje wam mnóstwo radości.
No w trzecim trymestrze to już trzeba mieć przygotowaną torbę do szpitala, bo różnie w życiu bywa... Ja mimo, że jestem w drugim trymestrze kupiłam sobie ostatnio nowy letni szlafrok właśnie na taki wypadek, no bo w sumie dziś czuję się dobrze, ale skąd mogę wiedzieć jak będę się czuła jutro czy za tydzień 😊 Najważniejsze, że udało się poradzić z tym ciśnieniem, ale kontroluj to, bo to ważna sprawa 🙂 Dużo zdrówka dla Was dziewczyny 🤗
OdpowiedzUsuń