Niepłodność schowana na dnie szuflady..
Kiedy prawie 4 lata temu zdecydowaliśmy, że to jest odpowiedni czas na to, żeby mieć dziecko byliśmy beztroscy. Byliśmy małżeństwem niecały rok po ślubie i naszym największym problemem wtedy było to, co będziemy robić w weekend, lub inne bardzo przyziemne, nieznaczące sprawy.
Około pół roku po zapadnięciu decyzji poszłam do ginekologa na kontrolną cytologię, nadmieniając mu, że staramy się i na razie średnio nam idzie. Przez około pół roku lekarz próbował nam pomóc sposobami, które były mu znane. Miałam wówczas robione HSG i pamiętam, że wstrząsnęło mną jak zobaczyłam na wypisie ze szpitala w rozpoznaniu "Niepłodność pierwotna". Wtedy za dużo nie wiedziałam co to znaczy, w zasadzie nie widziałam różnicy między byciem bezpłodnym, a niepłodnym. Wówczas się zaczęło poszukiwanie informacji w Internecie. Dostaliśmy skierowanie do poradni leczenia niepłodności w Poznaniu i rozpoczęliśmy bardzo trudną drogę.
Wydawało mi się, że dobrze znosimy tę chorobę.
Wydawało mi się, że mamy to przegadane.
Wydawało mi się, że nie mieliśmy takiego parcia i desperacji, że MY MUSIMY MIEĆ DZIECKO.
I miałam rację. Wydawało mi się.
Tak naprawdę teraz to wiem, a w zasadzie uzmysłowiła mi to pewna terapeutka, że zbudowałam w sobie barierę. Barierę, która pozwoliła mi nie zwariować. Tłumaczyłam sobie to w głowie, że spoko, że najwyżej będziemy tylko we dwoje. Celowo zabijałam w sobie nadzieję przed każdym okresem. W ostatnim czasie nie miałam nadziei, że okresu nie będzie. Miałam nadzieję, że on jak najszybciej przyjdzie i nie spóźni się, żeby nie narobić zbędnej nadziei. Bo i tak się pojawi.
Niepłodność sprawiła, że nasze życie intymne, niegdyś spontaniczne, ze spontanicznością nie miało teraz nic wspólnego.
Niepłodność sprawiła, że mój mąż w swojej męskiej ambicji tak się zaplątał, że w pewnym momencie nasze życie seksualne mogło się odbywać poza dniami płodnymi, a w płodne stres sprawiał, że nie wychodziło. Chociaż nigdy mu o tym nie powiedziałam, często miałam żal, poczucie, że kolejny miesiąc zaprzepaszczony.
Pojawiały się właśnie takie sprawy, o których ja jemu nie mówiłam, żeby nie sprawić mu przykrości, a on zapewne nie mówił mi z tego samego powodu.
I czułam, że w ostatnim czasie gdzieś to wszystko nam się rozłazi, zresztą o tym mówił jeden z moich wrześniowych wpisów.
Zaszło wtedy u nas dużo zmian. Mąż zmienił pracę. Skończyliśmy wtedy remont naszego nowego mieszkania. Nie zdecydowaliśmy się na zagospodarowanie miejsca dla dziecka. Kiedy ktoś nas o to pytał odpowiadaliśmy, że nie mamy dziecka, więc nie myślimy o miejscu dla kogoś kogo nie ma.
Ciąża przyszła dokładnie w momencie, kiedy skończyliśmy urządzać mieszkanie dla dwojga :)
Teraz odkąd jestem w ciąży ogarnął nas niesamowity spokój. Problemy się pojawiają, wiadomo. Ale okazuje się, że nasz największy wróg odszedł. Największy problem spadł nam z głowy. I naprawdę jak za dotknięciem magicznej różdżki nasze relacje poprawiły się diametralnie. Mam wrażenie, że jakiś mroczny czas w naszym związku za nami. Wiedziałam, że niepłodność ma na nas duży wpływ, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ogromny.
Wiem, że na razie historia pod nazwą "Niepłodność" jest schowana gdzieś na dnie szuflady. Jeszcze czai się gdzieś tam w cieniu. Będę spokojna, kiedy urodzi nam się zdrowe dziecko. Ale mam nadzieję, że pewnego dnia wyrzucę ją za drzwi i już nigdy do nas nie wróci.
Zawsze jest tak, że nam się dużo rzeczy wydaje... myślimy, że nas problem nie dotyczy, a jest odwrotnie. Myślimy, że żyjemy tak jak dotychczas i że w naszym podejściu nic się nie zmienia, a jest odwrotnie. Myślimy, że dajemy sobie radę sami, a jest zupełnie inaczej. Ale w tym wszystkim najważniejsze są dwie rzeczy - zachowanie relacji z partnerem (bo to jest podstawa związku, codzienności niezaburzonej niepokojem i brakiem stabilności) oraz zachowanie rozsądku w walce z noepłodnością (aby nie zwariować, aby widzieć granicę, aby nie zatracić się w walce i wiedzieć kiedy odpuścić, do tego trzeba dorosnąć, ja jestem właśnie w trakcie). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo trafny post - szczególnie zgadzam się z ostatnią częścią dotyczącą tego że teraz jak nam się udało inne problemy wydają się błahostkami w porównaniu do niepłodności. Tak na prawdę w życiu jest nie tak dużo rzeczy na które nie mamy wpływu, natomiast na niepłodność jest bardzo ciężko coś poradzić nawet wykorzystując najbardziej zaawansowane osiągnięcia medycyny....
OdpowiedzUsuń