Odczarowany listopad

Na początku jestem Wam winna przeprosiny za tak długie milczenie. Poprzedni post był szczery- naprawdę miałam niemoc, minął niecały miesiąc od powrotu do pracy, nawał obowiązków i do tego remont przynoszący kolejne finansowe niespodzianki cały czas w toku.. Głowa pełna myśli, emocje buzowały więc odbijało się to oczywiście na moim mężu. Średnio się dogadywaliśmy.
Był to też czas kiedy na około 1.5 tyg odstawiłam wszystkie leki. Nie wiedziałam co dalej z tym zrobić, ale na 25 września miałam kolejną wizytę u mojej lekarki więc pojechałam, choć raczej pozbawiona wszelkich nadziei. Kończyłam kolejny cykl. Pani doktor od kolejnego zmieniła mi całkowicie niemal mój zestaw, twierdząc, że to jej "zestaw hit", który działa na wszystkie i ma po nim pełno ciąż. 
Ja sobie pomyślałam: "Tak, tak, ostatnio tez mi mówiła że teraz to już na pewno się uda, bla bla bla...". No ale należę do osób, które jak raz powiedzą A, to później się nie wycofują. Pojechałam do niej pod koniec marca dając sobie i jej czas do końca roku. Uważam, że jeśli się komuś ufa, to warto dać szansę. Ona wzbudziła moje zaufanie, więc postanowiłam jej nie skreślać. Więc rada nie rada pojechałam do apteki po nowy zestaw i zaczęłam kolejne męczarnie z łykaniem tabletek.

W międzyczasie mój mąż miał urodziny, więc zaplanowałam dla niego- w ramach rekompensaty za bycie zołzą roku- wyjazd weekendowy nad morze. Było to już po dniach płodnych, więc wielkich nadziei nie żywiłam, jakoby to miałoby nam pomóc. Po prostu zabraliśmy psa i pojechaliśmy do zabitego dechami Rewala zwyczajnie odpocząć. Udało się to w 100%. Spacerowaliśmy prawie całymi dniami brzegiem morza, śmiejąc się, rozmawiając lub po prostu sobie milcząc.

Tydzień później pojechaliśmy na chrzciny gdzie byłam matką chrzestną no i tak nam mniej więcej minął październik.

 Przyszedł czas kiedy powinnam dostać okres. To była środa. Okresu nie dostałam, ale jakoś się tym nie przejęłam, bo dziad jeden lubił mi czasem płatać figle. Wyleczyłam się z robienia testów. W czwartek wieczorem miałam imprezę w pracy, więc głowę miałam zaprzątniętą czymś innym. W piątek wieczorem jechaliśmy do znajomych i postanowiłam po drodze wjechać do Rossmanna i kupić test.

W sobotę wstałam, a okresu nadal nie było. Trzy, prawie cztery dni spóźnienia to już trochę długo. Wstaliśmy sobie na spokojnie, spędzaliśmy powolny sobotni poranek w piżamach. Pomyślałam, że zrobię może ten test. 

Byłam dosłownie w szoku jak zobaczyłam dwie kreski!

Wyszłam z toalety, spojrzałam na męża i mówię: "Ej, chyba coś jest nie tak.. Wyszły dwie!". Siedzieliśmy jak takie gapy patrząc na siebie z niedowierzaniem i zastanawiając się co się właśnie stało :) Moja znajoma pracuje w laboratorium i postanowiłam do niej zadzwonić, czy przypadkiem nie jest na dyżurze. Jakieś mieliśmy szczęście, że była. Ja cały czas nie dowierzając stwierdziłam, że beta prawdę nam powie. Pojechałam i powiedziała, że mi zadzwoni.
Pech chciał, że zmarł brat mojego dziadka i postanowiliśmy że pójdziemy na ten pogrzeb. No i jak szliśmy za tą trumną to czułam wibracje w kieszeni. Odeszłam na bok i odebrałam telefon, telefon po którym łzy stanęły w oczach- beta 2500 :) Słabe okoliczności przyrody, ale nie liczyło się już dla nas nic więcej.

Napisałam po powrocie do domu sms do napro, że jestem w ciąży a ona po chwili zadzwoniła i powiedziała, że jak damy radę to mamy przyjechać. A że była to sobota to się wpakowaliśmy w auto i pojechaliśmy. Jeszcze tego samego dnia widzieliśmy małą kuleczkę i mieliśmy pewność, że ciąża jest i że nie jest to ciąża pozamaciczna.


Nie pisałam wcześniej, bo strasznie bałam się że to szczęście jest nierealne, że uleci gdzieś i zostanę z tym samym uczuciem co przest ostatnie 3,5 roku co miesiąc...

Dziś byłam u ginekologa, jestem w 7 tygodniu ciąży i widziałam serduszko. Jestem spokojniejsza :)

To jest pierwszy dobry listopad od jakichś 7 lat... Może chude lata za nami, a teraz tłuste się zaczynają :)?

Komentarze

  1. Gratuluję! wszystkiego najlepszego:-) wzruszyłam się:-)
    pozdrawiam, Aneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie notka. Cieszę się, że wizyta u lekarza odczarowała listopad.
    Twoje dzielne łykanie zostało wynagrodzone.
    A teraz w ciąży coś bierzesz?
    Trzymam kciuki za dalszy rozwój ciąży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostaję przy witaminach, duphastonie i acardzie. Dzięki Wężon :) Na kiedy Ty masz termin? My teoretycznie na 4 lipca. Napisz w ogóle co tam u Ciebie, jak się czujesz, jak maluszek :)

      Usuń
    2. Ja teoretycznie dwa miesiące przed Tobą, na 8 maja, ale raczej tyle nie wytrzymam. Oby do 30 tygodnia.
      Z dzieckiem wszystko dobrze, brzucha jeszcze nie widać. Niestety właśnie dopadło mnie przeziębienie.

      Usuń
  3. Droga Misscarp, bardzo serdecznie Wam gratuluję, cieszę się, że napro się "opłaciła". Zdrówka dla Ciebie i Malucha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O napro będzie osobny wpis :)
      Dziękuję za dobre słowo :)

      Usuń
  4. Bardzo wzruszający wpis :) Jeszcze raz gratuluję i cieszę się że już serduszko widać!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.