...

Nauczyliśmy się żyć z naszą niepłodnością. Nie spędza nam już ona snu z powiek, nie rozmawiamy o tym w kółko (choć rozmawiamy o tym jak trzeba, żeby nie było, że zamiatamy pod dywan. Choć z drugiej strony- ileż można o tym rozmawiać, skoro od dwóch lat się z ty borykamy..), nie przyprawia nas już to o ścisk żołądka. Początkowo częściej o tym myślałam. Bezsilność łączyła się z determinacją, z chęcią działania, JUŻ i TERAZ.

Cierpliwość w tej chorobie okazała się kluczowa. Wierzę, że ona popłaci i w końcu przyniesie oczekiwane przez nas skutki.

Jednak mimo, że wyrobiłam w sobie tę cierpliwość do choroby, jest ona odwrotnie proporcjonalna do mojej cierpliwości wobec niektórych zachowań ludzi.

I na pewno każda z nas ma już po dziurki w nosie pytań kiedy dziecko? a wy jeszcze nie? Postaralibyście się o dzidziusia.. Na te jakoś jestem odporna.

Ale zbiera się we mnie złość po kokardy, kiedy już rozmawiam z kimś, kto się dowiaduje o naszej chorobie, a jest w temacie zupełnym laikiem i mówi:

- POWINNIŚCIE WYLUZOWAĆ I SIĘ NIE SPINAĆ.

Wtedy we mnie się coś luzuje.
Np środkowy palec u ręki.
I mocno ze sobą walczę by go nie użyć.

Komentarze

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.