Niepłodność to choroba

Ale ja nie mówię o mojej niepłodności. Czy to dlatego, że się wstydzę? Nie, absolutnie. Nie uważam jednak, że to jest problem, o którym można rozmawiać z obojętnie kim. O naszej chorobie wie naprawdę niewiele osób. Wśród osób, które nie wiedzą znajduje się też moja teściowa. Cokolwiek złego by o niej powiedzieć, to nie mogę narzekać, że męczy nas gadaniem o dziecku, bo naprawdę tego nie robi. Nie sądzę, żeby się domyślała, a nawet jeśli, to pozostaje o tyle taktowna, że o to nie pyta.

Nie mówię o mojej chorobie, bo wiem, że każdy ma swoje problemy i swój tak zwany krzyż do dźwigania. Dla mnie moja przypadłość jest najważniejsza, a dla kogoś może się wydawać czymś błahym. I ja to doskonale rozumiem
.
Inna sprawa, że wbrew pozorom ja jestem dość skryta i gdy mnie coś męczy i gnębi rozmawiam o tym z niewieloma osobami.
Był taki moment, że kłębiło się we mnie mnóstwo myśli, które goniły po mojej głowie szybciej niż Usain Bolt na 100 metrów na olimpiadzie, miałam mnóstwo wątpliwości, szarpała mną niepewność i poczucie bezsilności. Stąd zrodził się  ten blog.
Jedno jest pewne. Jeżdżąc do Poznania, czekając na zabiegi nasłuchałam się tylu opowiadań i tylu historii, widziałam pełne kolejki... To jest poważna i coraz bardziej powszechna, niestety, choroba. I strasznie mnie boli odporność naszego rządu na jej zwalczanie :(

Komentarze

  1. Jest nas bardzo dużo niestety. Tylko skali problemu nie widać. Mało osób o tym mówi. Nie widać naszej choroby na codzień. Nie brakuje nam ręki czy nogi żeby odrazu było widać, że coś z nami jest nie tak.
    Rząd jest obojętny na nasze cierpienie, bo ten problem ich nie dotyczy. A nawet jeśli to stać ich na in vitro i załatwienie tego po cichu żeby nikt nie wiedział...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.