I po świętach :)

To były pierwsze od siedmiu lat święta Wielkanocne, które spędziliśmy w domu. Do tej pory wyjeżdżaliśmy i spędzaliśmy je w Zakopanem, w chacie u naszych zaprzyjaźnionych górali, do których od lat jeździmy nie tylko na święta, ale również na ferie, lub letnie wypady.
Niestety, tradycje w naszych domach zanikają. Do dziś pamiętam, kiedy babcia w Wielki Piątek przychodziła o świcie z gałązkami i symbolicznie uderzała nimi po nogach mówiąc:"Boże rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami". Zajączka szukaliśmy w ogrodzie, a w Lany Poniedziałek woda lała się po ścianach. Te tradycje do tej pory można zaobserwować u górali, którzy do Świąt przywiązują bardzo dużą uwagę.
Do święconki jeździmy wozem zaprzężonym w konie (wsiadam do niego tylko dlatego, że cała ich rodzina jedzie z nami i głupio mi odmówić. Moje sumienie i serce wtedy krwawi, ze względu na konie). W niedzielę siadamy wszyscy razem do śniadania, dzieląc się jajkiem i chrzanem. W międzyczasie aktywnie spędzamy czas spacerując, często jeżdżąc na nartach lub po prostu czytając książki. Żeby była jasność- nie jeździmy sami we dwoje, ale zawsze całą rodziną.
W tym roku postanowiliśmy zostać, do Zakopanego mamy minimum 5h jazdy, a ja w siódmym miesiącu wolałam uniknąć już takiej trasy. Cała rodzina zatem została i dzięki pogodzie spędziliśmy święta za stołem. Uwierzcie mi, że dziś już nigdzie się nie ruszaliśmy tylko leżeliśmy do góry brzuchami, zmęczeni, jakbyśmy tydzień mega ciężko pracowali :) Nie powiem, że nie było miło. Było aktywnie towarzysko, było pysznie... Ale cieszę się, że dziś już mogę powiedzieć: "Święta, święta i po świętach" :)

ps. Widzieliście prognozy pogody? WIOSNA! Będzie wiosna :)

Komentarze

  1. Oj to ja odwrotnie teraz zaliczam mnóstwo podróży bo pózniej juz niewiadomo kiedy )) Na wczoraj i dziś mieliśmy trasę ponad 800 km, w zeszłym tygodniu zrobiliśmy taka sama przejażdżkę - taki kilkudniowy wyjazd na święta ))) W międzyczasie dziennie raz mi sie przydarzyło przejść po mieście prawie 7km... Nie powiem ze nie byłam zmęczona ale satysfakcja ze samopoczucie na to pozwala na pewno była 😉
    Fajnie mieliście zwyczaje!! Bardzo klimatycznie ))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ty jesteś niezły harpagan :) 800 km..Ja po trzech dniach chodzenia spać koło 2 w nocy (przez wizyty znajomych) byłam opuchnięta na buzi i nogach tak, że koniec świata. Podejrzewam, że mimo, że czuję się naprawdę dobrze to po 6 h drogi byłoby podobnie :)

      Usuń
    2. Za to teraz jak wróciłam z wyjazdu i juz nie muszę aktywnie spędzać czasu zaledwie przetaczam sie po domu nie wspominając o schodach z których muszę korzystać wiele razy dziennie ;) Muszę na prawdę mobilizować sie do jakichś spacerów/jogi...

      Usuń
    3. A po co się mobilizować? Teraz nic nie musisz :) Jak chcesz to spaceruj, jak Ci się nie chce to odpoczywaj :)

      Usuń
    4. Raz ze lepiej sie psychicznie czuje po takiej aktywności kiedy nie przeleze/przesiedze cały dzień a dwa ze według większości badań umiarkowany wysiłek w ciąży jest wręcz wskazany. Podejrzewam ze chodzi między innymi o to by mięśnie miały jakaś kondycję przed tak wielkim wysiłkiem jakim jest poród...

      Usuń
    5. Chodziło mi bardziej o to, że nic nie musisz :) Nie kwestionuję aktywności fizycznej :) Ja wyznaję taką zasadę, że jak mi się nie chce to nic nie muszę :) Bo teraz jest taki szczególny czas, że w zasadzie i odpoczynek i aktywność fizyczna jest dobra :) Zresztą nie tylko w ciąży. Ostatnio ciężko mi zebrać myśli, jakoś rozkojarzona jestem i teraz też czuję, że niezbyt dobrze komunikuję o co mi chodzi :)
      W każdym razie chodzi mi też o to, że nie dajmy się zapędzić w ten róg, w którym mówią, że trzeba ćwiczyć, że trzeba być aktywnym. Moim zdaniem należy się przede wszystkim wsłuchać się w swój organizm :)

      Usuń
    6. A to tak :) Święta prawda!

      Usuń
  2. My też zostaliśmy w domu, bo tu czuję się bezpieczniej. Trochę spacerów, trochę obżarstwa, ale miło i rodzinnie. Ale jednak muszę przyznać że 35 tydzień to już spore wymagania. I choć czuję się dobrze, możliwe maksymalnie aktywnie, to jednak już trochę ciężko jest... Ale już niedługo, jeszcze trochę i spotkanie twarzą w twarz z naszą kruszynką.
    U Was też super święta, choć te "górskie" opisane przez Ciebie muszą być super 👌
    Pozdrawiamy 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak- uwielbiam tamten folklor i przywiązanie do tradycji. No i przede wszystkim- nic nie trzeba szykować, a święta nie ograniczają się tylko do siedzenia przy stole. 35 tydzień.. ale numer! Już naprawdę niedługo zobaczycie Wiktorię :)

      Usuń
  3. Cudownie jest w górach :) Ja uwielbiam ich przyśpiewki i te góralskie głosy - ahhh mogłabym się rozpłynąć :) Do tego piękny widok na Giewont, piesze wycieczki na Gubałówkę, spacery po Krupówkach i desery w Góralskich Pralinach :) <3 <3 <3 Słuszna decyzja, że zostaliście na miejscu, ja też bym nie ryzykowała :) A takie byczenie się od czasu do czasu naprawdę dobrze działa na organizm ;) WIOSNY już nie mogę się doczekać i uwierz mi, że odliczam czas - poduszki na huśtawkę ogrodową mam już przygotowane na wylocie, wyciągam je od razu jak tylko zrobi się cieplej i wtedy sobie porządnie odpocznę na świeżym powietrzu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna tradycja. Tam zupełnie inaczej odczuwa się takie święta. Tam nadal kultywuje się tradycje. U nas już to zanika. W lany poniedziałek matki pilnują, żeby dzieci nie polewały się wodą, bo się przeziębią... a ja pamiętam to jako wielką frajdę. Nie zapomnę tych zalanych schodów u cioci i smagania po nogach jałowcem.. to była zabawa!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.