3 miesiąc

Dziś miałam kolejne badanie u ginekologa. Szczerze mówiąc szłam na nie z duszą na ramieniu. Niech się już ten pierwszy trymestr kończy, może trochę odetchnę. Mimo, że czuję się dobrze, nie mam żadnych sygnałów, że coś może być nie tak drżę przed każdym badaniem z troską czy wszystko będzie ok. Straszna jest niepłodność... Nie dość, że najpierw odziera nas z nadziei, to później czai się jeszcze gdzieś za plecami i z tyłu głowy siedzi jako myśl, że to zbyt piękne żeby było prawdziwe.

Na szczęście ciąża nie daje mi się mocno we znaki. Poza zwiększoną przepustowością pęcherza i sennością nie mam innych objawów. No dobra, może jeszcze bolące piersi, ale raczej bez dramatu- zresztą ja nie mam czym szastać to i ból adekwatny ;)
Czasami ten brak mdłości mnie niepokoi... Wydawało mi się, że to taki pewniak wśród objawów ciąży, który ma każda kobieta, której ciąża rozwija się prawidłowo. Na szczęście uspokoiły mnie moje koleżanki, które okazało się w większości tak jak ja nie miały tych objawów. Moja siostra też nie haftowała w ciąży, moja mama mówi, że tez nie miała takich dolegliwości, więc może mamy to rodzinne :)

Jestem na zwolnieniu, choć na początku nie chciałam, żeby w pracy wiedzieli. No ale pani doktor jak się dowiedziała, że się zastanawiam powiedziała: "Pani się 3 lata starała i teraz się zastanawia czy iść na 100% płatne zwolnienie? Gdyby pani pracowała w biurze to po 12 tyg puściłabym panią na trochę do pracy, ale z racji tego, że pracuje pani w przedszkolu, a jesień to apogeum zarazków z dziką przyjemnością wypisuję pani zwolnienie."
Nie miałam więc zbyt dużo do gadania, ale po przemyśleniu zdałam sobie sprawę, że lekarka ma rację. Tak więc od ponad miesiąca jestem na zwolnieniu i powiem szczerze, że jestem pełna podziwu dla kobiet, które świadomie decydują się, by zostać w domu, nie pracować.

Rodzicom powiedzieliśmy od razu- w końcu nie będę ich ściemniać, skoro widzimy się codziennie, że mam grypę i jestem na zwolnieniu. Strasznie się ucieszyli i wszyscy się popłakali. W pracy tajemnicy z tego nie zrobiłam, bo podobnie- mam przyjacielskie stosunki z większością no i ślepi nie są żeby widzieć, że jestem zdrowa.
Nie robimy tajemnicy, ale też nie trąbimy wszem i wobec naokoło. Kto miał wiedzieć ten już wie, a resztę nie powinno to obchodzić :)
Za 2 tygodnie badanie prenatalne- kolejne przed którym będę drżała..

Komentarze

  1. Niestety niepłodność ciągnie się do końca. Nie powiem, żebym jakoś z ulgą odetchnęła po prawidłowym USG połówkowym. :) Badanie w ten poniedziałek potwierdziło zdrową dziewczynę.
    W najbliższy poniedziałek wizyta kontrolna, a 20 grudnia 2 USG połówkowe - przysługuje mi, to skorzystam.

    Ja cały czas chodzę do pracy. A starałam się 7 lat i mam dwa poronienia za sobą. Po drodze wzięłam sobie dwa takie tygodniowe zwolnienia na odpoczynek i jedno na przeziębienie. Jeszcze miesiąc zamierzam pracować. Moi lekarze twierdzą, że ciąża jest wzorcowa (jak zawsze) i nie ma co siedzieć w domu. A ja chcę pozamykać wszystkie sprawy.
    Ale ja mam spokojne biuro, bez kontaktu z ludźmi z zewnątrz. A przedszkole to co innego, dużo większe ryzyko.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, ja też mam kolejną wizytę 20 grudnia :) To Laura będzie miała siostrę-gratuluje, choć ważniejsze w tej informacji jest to, że jest zdrowa :) Ja na szczęście w pracy nie miałam żadnych zobowiązań, bo w wakacje skończyłam awans zawodowy, więc nic mnie nie trzymało. Poza tym, że szkoda mi moich dzieciaków, wiem że one mnie bardzo kochają i ja też przez te 2.5 roku odkąd przyszły jako maluszki przywiązałam się do nich mocno. A teraz czuję, że ich porzuciłam.. No ale jednak zdrowie jest najważniejsze, a tam jelitówki mieszają się z bostonką i anginą, więc zdrowy rozsądek wziął górę. No i ja w pracy nie siedzę za biurkiem, tylko cały czas aktywnie spędzam z nimi czas, więc ryzyko jakiegoś popchnięcia czy przypadkowego uderzenia przez dzieciaka istnieje. E tam, przedszkole się nie zawali jak mnie nie będzie w pracy, a dzięki temu, że jestem na zwolnieniu moja koleżanka dostała pracę w moje zastępstwo :) Ale siedzenie w domu ogólnie nie jest dla mnie i nie wyobrażam sobie nie pracować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostałam bostonki parę lat temu i to była jedna z gorszych chorób w moim życiu.
      Laurę pobolało gardło jeden dzień, prawie nie mówiła, co jej się nie zdarza, dostała paru krostek i przeszło.
      A mnie przez dwa dni gardło tak bolało jakbym żyletki przełykała. I do tego całe ręce, stopy, śluzówka nosa w maleńkich potwornie swędzących krosteczkach.
      Coś strasznego. W ciąży tym bardziej bym nie chciała tego złapać.

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.