Spokój

Wiecie co? Zdaję sobie sprawę, że przede mną jeszcze wiele, wiele wyzwań, trudnych chwil i decyzji. Ale muszę Wam napisać, że czuję spokój. Jak przypomnę sobie początki rodzicielstwa.. Myślę, że część tego co się działo w pierwszym miesiącu życia Jagody wyparłam. Jak wrócę myślami do tego czasu... Mam obraz siebie jako histeryczki przerażonej nową sytuacją.
Na pewno przytłoczyła mnie totalna zmiana życia, której nie jesteś sobie w stanie wyobrazić przed narodzinami/adopcją dziecka. Czasem, gdy jeszcze nie mieliśmy Jagody, kiedy ktoś mi opowiadał jaka to zmiana, myślałam, że ale wyolbrzymiają. Jaka tam zmiana, po prostu nowy członek rodziny i już. Matko, jaka ja byłam naiwna :)
Kiedy pojawiła się Jagoda czułam jakiś wewnętrzny żal, że nikt mnie nie uprzedził, że początek będzie aż tak ciężki, przede wszystkim ze względu na szalejące hormony. A może uprzedzał, a do mnie to nie docierało?
Karmienie piersią.. No to było coś, w czym totalnie się nie odnalazłam. Ostatnio rozmawiałam z moją przyjaciółką, która karmi piersią swoją 17 miesięczną córkę. Ona mówi, że jest bardzo zadowolona, że jej się udało, ale te wszystkie opowieści o poczuciu magii, szczególnej więzi i wspaniałości tego są zdecydowanie przekoloryzowane.
Spacery w nerwach. Czy się obudzi i będzie krzyk? Że trzeba wyjść, a to nie jest pora drzemki, więc pewnie będzie noszenie na rękach zamiast jazdy wózkiem?
Mleko. Czy będę miała gdzie zrobić? Czy dam radę umyć butelkę, czy lepiej zabrać kilka?
Wyjazd. Kurcze, jak mała zniesie podróż, czy będzie spać, czy wytrzyma całą drogę?
Kolki.. Chyba cały internet na ten temat przeczytałam. Zupełnie stracony czas.

Teraz Jagoda właśnie skończyła 7 miesięcy. Ja czuję spokój. Moja córka jest radosna i uśmiechnięta. Nie mamy większych zmartwień. Jesteśmy zdrowi. Jagoda, odkąd przesiadła się w spacerówkę, super zachowuje się na spacerach i nawet jak nie śpi, to możemy długo spacerować, a ona się rozgląda, albo wciąga chrupki. Pory karmienia są stałe, więc jestem w stanie zaplanować większą część dnia. Jak trzeba wyjść to karmię ją przed wyjściem i mamy spokój. Zwykle mam jednorazową saszetkę z mlekiem ze sobą na wypadek, gdybyśmy dłużej były poza domem, butelkę z wodą mam zawsze ze sobą. Teraz zresztą mleko Jaga pije w ciągu dnia raz, więc jakby problem żaden. Zawsze mam też saszetkę z owocami, którą mała chętnie zjada. Podróżowanie samochodem nie jest już żadnym wyzwaniem, wpinam małą w fotelik i jedziemy. Na szczęście trafił nam się egzemplarz, który lubi podróże.
Lubię spędzać czas z naszą córką. Jest pogodnym brzdącem, każdego dnia uczy się czegoś nowego i oczywiście czerpiemy z tego ogromną radość. Ale nie jesteśmy typem rodziców, że informujemy świat o każdym "pierdnięciu", cieszymy się tym w swoim gronie :)
Choć pochwalę wam się, że Jaga w ostatnim tygodniu nauczyła się przybijać piątkę, robić "barum tryk" i pomału trafia w ręce robiąc "brawo" :)

Bycie rodzicem jest fajne. Trzeba tylko się wielu rzeczy nauczyć- przede wszystkim opanowania, cierpliwości i wiary w siebie.

Jestem spokojna i szczęśliwa :)

ps. No dobra, może z tym spokojem przesadziłam, bo w pt mam zabieg i już mam lekkie nerwy. Ale będzie dobrze, musi być.

Komentarze

  1. Ja karmię piersią już16 miesiąc, mino ogromnych początkowych trudności, i mam "poczucie magii, szczególnej więzi i wspaniałości". Bywa i tak, serio. To jedno ze zwycięstw mojego macierzyństwa (porażek mam wiele). Pozdrawiam! Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze to mysle że każda mama czuję w pewnym sensie magię leżąc ze swoim dzieckiem wieczorem ( i nie tylko), kiedy te małe rączki wędrują po naszych twarzach, oczka są ufnie wpatrzone a zapach bobasa sprawia, że panuje pewna błogość :) i chyba naprawdę nie ma to znaczenia, czy karmi się piersia czy butelką bo w gruncie rzeczy liczy się tylko miłość :)

      Usuń
  2. Oj to prawda, nawet jeśli komuś się wydaje, że od samego początku w miarę dobrze odnalazł się w roli matki (czytaj: ja 😁) to dopiero po jakimś czasie okazuje się, że jednak pierwsze tygodnie to było mega wyzwanie, że jednak nie wszystko było tak jak chcieliśmy, że popełniliśmy trochę błędów (oczywiście chcąc dobrze), że często nie ogarnialiśmy sytuacji i że dopiero później wszystko się układa tak jak ma być, bo wprawiamy się w tym wszystkim 😊 Ja właśnie jestem w trakcie pisania nowego posta, w którym będę nawiązywała dokładnie do tych kwestii 😁
    A tak wracając do tematu to cieszę się, że jesteś szczęśliwa i że spełniasz się w roli mamy 😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, gdy zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.